Na miejscu Łukasza

Na miejscu Łukasza
Co robić, kiedy idealny związek małżeński zamienia się w piekło, a kiedyś kochający się ludzie, czują do siebie nienawiść? W takiej właśnie sytuacji znalazł się Łukasz.
/ 06.08.2009 15:21
Na miejscu Łukasza
Wydawało się, że już gorzej być nie może. Łukasz wracał do domu coraz później, Agata była coraz bardziej markotna. Kilka lat błogiej szczęśliwości zamieniło się w prawdziwy koszmar. On był coraz bardziej zrezygnowany, ona coraz częściej robiła mu na złość. Owszem, próbowali ze sobą rozmawiać, ale każda rozmowa kończyła się karczemną awanturą. Agata zarzucała mężowi, że całymi dniami siedzi w pracy, przestał się nią interesować, nie zaprasza jej jak na początku małżeństwa do kina czy na tańce, on się wściekał, że w domu bałagan, że nigdy nie ma obiadu, że wszystko jest na jego głowie.
- Gdybyś chociaż pracowała, ale przecież ty zwolniłaś się ze wszystkich obowiązków.
- To znaczy, że ty szukałeś służącej, a nie żony. Na to mój kochany nigdy się nie zgodzę.
- Kobieto, co ty pleciesz! Ja szukałem partnerki i wydawało mi się, że znalazłem, ale tobie nic się nie chce. O, przepraszam, zamieniłaś się w śledczego. Sprawdzasz każdy mój krok, wydzwaniasz do moich znajomych, pytasz, co robiłem, i czy przypadkowo nie spędziłem z nimi wieczoru. Przecież możesz spokojnie zatelefonować do roboty i tam mnie zawsze zastaniesz. Uzgodniliśmy przecież, że założymy własną firmę. I co, wydaje ci się, że pieniądze same przyjdą. Trzeba na nie zapracować.
- Wielkie mi pieniądze.
- No pewnie. Po kilku latach mamy własny dom, dwa samochody, wakacje na wyspach albo w twoich ukochanych Włoszech, a ty mi gadasz, że to wszystko mało. Pewnie byłoby więcej, gdybyś się włączyła do pracy.
- A ty wydawałbyś mi polecenia. Na to nie licz.
I tak w kółko to samo. Jak w piaskownicy. Każde ciągnęło w swoją stronę ulubioną zabawkę. Agata walczyła o swoją wydumaną niezależność, Łukasz swoimi metodami usiłował zmusić ją do działania.

Któregoś dnia zostawił w domu ważne dokumenty i gdzieś koło południa zjawił się niespodziewanie w domu.
Agaty nie było. Był natomiast otwarty komputer. Łukasz machinalnie spojrzał w ekran i zobaczył liścik do koleżanki Żona skarżyła się w nim, że już ma dosyć takiego małżeństwa, że ten głupek wymyślił sobie, aby zagonić ją do roboty, że zrobił się nudny i ona biedna nie ma o czym z nim rozmawiać. Będzie się chyba musiała rozejrzeć za kimś atrakcyjniejszym, kimś, kto potrafi ją zrozumieć. Później zdradziła jeszcze kilka smaczków z ich wspólnych nocy i retorycznie zapytała, co przyjaciółka zrobiłaby na jej miejscu.
Był nie tylko przerażony, ale i oszołomiony. Mimo to nie pisnął ani słowa. Postanowił od tej pory śledzić korespondencję żony. I co z tego, że brzydził się czytaniem cudzych listów, ale to przecież listy Agaty, dotyczące jego relacji z nią. Na to musi być przyzwolenie.
Od tej pory czytał maile, zaglądał do prowadzonego przez Agatę bloga. I nieustannie prowokował awantury. Rodzicom i znajomym wypłakiwał się w mankiet, opowiadał, że kocha Agatę, że nie potrafi bez niej żyć, że cierpi, bo ona go odtrąca. Wreszcie matka nie wytrzymała i wyrzuciła z siebie.
- Nigdy nie przepadałam za twoją żoną, ale starałam się, aby nasze stosunki były poprawne. Przecież wiedziałeś, że ona nie chce dziecka, nie ma zamiaru pracować, chce przeżyć wygodnie u boku nieźle sytuowanego męża. Odpowiadało ci to kiedyś, więc nie rozumiem narzekania. Czytanie jej korespondencji uważam za obrzydliwe. Jeśli ci to małżeństwo nie odpowiada, po prostu się rozstańcie, ale nie zawracaj mi ciągle głowy i przestań do cholery się mazać.

Łukasz był zdruzgotany. Nawet starzy są przeciwko niemu. Wieczorem w domu znów doszło do sprzeczki. W tej powodzi głupich zdań wyrwało mu się jedno, że Agata skarży się koleżankom.
Spojrzała na niego z pogardą, po czym wstała i spokojnie podeszła do szafy. Powoli zaczęła z niej wyrzucać ubrania męża. Z pawlacza wyciągnęła walizki, wrzuciła ciuchy niedbale do środka i powiedziała:
- Żegnam pana.
- No co się wygłupiasz, przecież to był przypadek, nie chciałem tego zrobić.
- Ale zrobiłeś. Żegnam.
Łukasz wziął walizki i wyszedł z domu. Pojechał do firmy. Nie chciał zatrzymywać się u rodziców. Mama znowu będzie gadać a nie mówiłam.
Po kilku dniach zadzwonił do żony i poprosił o spotkanie.
- Musimy sobie wszystko wyjaśnić
- Myśmy już sobie wszystko wyjaśnili – powiedziała spokojnie i odłożyła słuchawkę.
Rozpłakał się jak mały chłopiec.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA