Gdy nieład staje się problemem...
Czasem jednak sytuacja nas przerasta, a "artystyczny nieład" przekształca się w zapuszczone, brudne mieszkanie, w którym naprawdę trudno żyć. Jeśli łóżka cały dzień są niezasłane, łazienka aż woła o ratunek, a w kuchni piętrzą się stosy nieumytych naczyń, krępujemy się kogokolwiek do siebie zaprosić. Czujemy się też winni wobec domowników, zwłaszcza dzieci, dla których powinniśmy świecić przykładem.
Oczywiście, każdy miewa czasem chwile słabości, to normalne. Gdy np. gorzej się czujemy, porządek staje się sprawą drugorzędną. Jeżeli jednak stale potykamy się o rozrzucone wokół ubrania, stare gazety czy kubki po kawie, należy poważnie się zastanowić, czy aby nie pofolgowaliśmy sobie za bardzo. O taką refleksję warto pokusić się także wtedy, gdy totalny bałagan wyhodowaliśmy sobie w miejscu pracy. Porządnickiego szefa może bowiem nie przekonać nasz argument, że przy biurku zawalonym różnymi szpargałami pracuje nam się dużo lepiej niż w poukładanym otoczeniu. Uważasz, że jesteś zbyt obciążona pracą, by znaleźć jeszcze czas na porządkowanie? Właśnie dlatego powinnaś się tym zająć! Wiedząc, co gdzie leży, zaoszczędzisz cenne godziny, które teraz tracisz na poszukiwanie potrzebnych ci rzeczy.
Chaos w domu – mętlik w życiu
Przesadnie beztroskie podejście do bałaganu często przekłada się także na nasz stosunek do życia – twierdzą psycholodzy. To proste. Ktoś, kto nie potrafi utrzymać ładu we własnych czterech ścianach, zwykle nie ma też dostatecznej kontroli nad tym, co dzieje się np. w jego małżeństwie, finansach czy pracy. Warto również wiedzieć, że miłośnicy totalnego bałaganu to często ludzie zanadto skupieni na sobie, nieświadomie unikający kontaktów towarzyskich. W naszej kulturze szacunek wobec gości wyraża się przecież między innymi porządkami. Układając szpargały na biurku, naczynia w szafkach, poduszki na sofie, robimy im symboliczne miejsce w naszym domu. Miej to na uwadze, szczególnie jeśli w twoim mieszkaniu często nie ma nawet gdzie usiąść, a chciałabyś uchodzić za osobę gościnną i przyjazną innym.
To może być depresja
Bywa, że mimo najszczerszych chęci, nie potrafimy niestety wygrać z narastającym bałaganem. Jeszcze do niedawna w domu wszystko było poukładane jak w pudełeczku, a raptem nie chce nam się nawet wziąć do ręki szczotki. Porozrzucanych wokół rzeczy stopniowo przybywa, w mieszkaniu coraz trudniej cokolwiek znaleźć, a jednak nas to wcale nie rusza. Dlaczego? Zdaniem psychologów, może być to sygnał pogorszenia się kondycji psychicznej. Takie zobojętnienie na otoczenie często towarzyszy np. depresji. Pogrążeni w głębokim smutku (np. po śmierci kogoś bliskiego) zamykamy się w sobie i świat przestaje dla nas istnieć. W takiej sytuacji nie ma co się zmuszać do porządków. Lepiej wybrać się do lekarza. Zaleci odpowiednie leki, dzięki którym odzyskamy chęć do życia.
Czasem pomóc może psycholog
Niekontrolowane bałaganiarstwo to także jeden z objawów nadpobudliwości psychoruchowej (tzw. zespół ADHD). Osoby z tą przypadłością są nieuważne, niecierpliwe, trudno jest im na czymkolwiek się skoncentrować. To zaś sprawia, że niczego nie kładą na swoje miejsce, a w dodatku stale gubią swoje rzeczy. Problem ten dotyczy nie tylko nadpobudliwych dorosłych, ale i dzieci z zespołem ADHD. Ich rodzice często są wręcz udręczeni panującym w domu wiecznym nieporządkiem. Nieustannie szukają zapodzianych gdzieś skarpetek, kapci, długopisów czy zeszytów swoich pociech. Czy osoba nadpobudliwa jest w stanie pozbyć się (choćby częściowo) swojej skłonności do bałaganienia? Tak, ale wymaga to systematycznej współpracy z psychoterapeutą. Chaos na biurku, w tornistrze czy w szafie jest bowiem odzwierciedleniem tego, co dzieje się w głowie "adehadowca". Trzeba się zatem skupić na leczeniu samego zaburzenia, a nie jego skutków. Jednak specjaliści dają też swoim pacjentom praktyczne wskazówki. Pomóc może np. umieszczanie w różnych miejscach mieszkania karteczek z konkretnymi poleceniami. Przy drzwiach wejściowych sprawdza się np. hasło: "Kurtka na wieszak, buty do szafki". Mimo że metoda ta wygląda banalnie, sprawdza się, ponieważ trenuje samodyscyplinę i ułatwia zwalczenie niepożądanych zachowań – przekonują psycholodzy.
PEDANTERIA, CZYLI NIE BĄDŹ NIEWOLNICĄ PORZĄDKÓW
Gdy widzisz na dywanie okruszek, myślisz: "Muszę go podnieść, bo inaczej zwariuję"? Nie potrafisz skupić się na czytaniu, kiedy na meblach zebrał się kurz?
► Takie sygnały mogą świadczyć o pedanterii, twierdzą psycholodzy. Jest to dość dokuczliwa skłonność, która może odbić się nawet na naszym życiu rodzinnym. Wewnętrzny przymus ciągłego sprzątania sprawia bowiem, że stale jesteśmy podenerwowane. Wystarczy pozostawiona przez kogoś w zlewie szklanka, by w domu doszło do awantury.
► Na szczęście pedanteria to cecha, z którą można się uporać. Jak? W kryzysowych momentach pytaj siebie: "Czy naprawdę jest o co kruszyć kopie? Może lepiej sobie odpuścić i zamiast łapać się za zmywanie, uciąć sobie drzemkę"? Bez obaw, świat się nie zawali, gdy brudne naczynia poleżą w kuchni trochę dłużej. A dzięki temu, że wrzucisz na luz, w rodzinie zapanuje milsza atmosfera.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!