Anita, 17 lat, chora na anoreksję
Nie sądzę, żebym miała anoreksję. Ja po prostu zdrowo się odżywiam, panuję nad tym, co jem. I mam silną wolę. Ludzie gadają o mojej anoreksji chyba z zazdrości, bo wiadomo – każdy chciałby być chudy. Owszem na pewno męczące jest to, że cały czas myślę o jedzeniu, śledzę wszystkie nowości dietetyczne, zioła, diety, leki itd. W sklepie spędzam dużo czasu, sprawdzając wartość kaloryczną wszystkich produktów. Wiem, ile kalorii spalam, siedząc, sprzątając, biegając, śpiąc. Wszystko mam pod kontrolą. Nienawidzę tego, że w ogóle muszę jeść.
Chciałabym móc wziąć jakąś tabletkę, która wystarczyłaby na cały dzień i tyle. Jedzenie jest straszne, a jeszcze gorsze jest to, że nie mogę przestać o nim myśleć. Gotuję dla całej rodziny, jestem w swoim żywiole przed rodzinnymi imprezami. Gotuję, piekę, przyrządzam i pięknie dekoruję te wszystkie wysokokaloryczne potrawy, ale oczywiście nie jem. Samo ich przyrządzanie mi jakoś pomaga. W nocy co chwilę się budzę, bo wszystko mnie boli i trudno mi się jakoś sensownie ułożyć. Nie wiem, co mnie boli, albo mięśnie, albo kości. A jak zasypiam, to śni mi się, że zjadam górę ziemniaków z sosem. Budzę się wystraszona. Straszne są te koszmary.
Zobacz także: Co może wskazywać na anoreksję?
Waga jest moim strażnikiem, od niej zależy wszystko. Jak chudnę, to czuję się lepiej. Nawet 100 gram więcej to już powód do złego samopoczucia i bardziej rygorystycznej diety albo środków przeczyszczających. Dobrze, że już nie mam okresu, bo zawsze przed miesiączką waga mi wzrastała. Nie wiadomo dlaczego. Prawie nic nie jadłam i tyłam. Koszmar. Teraz przynajmniej mam wszystko pod kontrolą. Tak, jestem z siebie dumna, bo wytrzymuję, bo wygrywam z głodem, bo nie jestem tłusta. Nienawidzę ciała. Lubię siebie taką kościstą. To mi się podoba. Ale chyba nie to jest najważniejsze. Bezpiecznie i dobrze się wreszcie czuję sama ze sobą, jak jestem taka nietłusta.
W podstawówce było okropnie, bo byłam strasznie gruba (ważyłam 52 kilogramy przy wzroście 161 centymetrów). Poza tym lubię mieć wszystko dobrze zorganizowane. Odchudzanie w tym pomaga. Codziennie wstaję o piątej i pół godziny ćwiczę. Potem godzinny bieg i śniadanie – kromka chrupkiego pieczywa z sałatą i pomidorem, albo ogórkiem. W szkole nic nie jem. Potem jadę na basen i wieczorem na obiad zjadam 3 łyżki ryżu z kawałeczkiem białego mięsa. Czasami dodaję jeszcze kawałek ogórka kiszonego albo kapusty, ale to tylko czasami. W niedzielę pozwalam sobie na zjedzenie ekstra jabłka, mandarynki albo brzoskwini. Piję tylko wodę z cytryną i niesłodzoną kawę. Dwa razy w tygodniu przeczyszczanie, bo mam strasznie kiepską przemianę materii. Nie lubię tego, ale jeśli to konieczne, to nie mam wyjścia. Ciągle jest mi zimno, ale ubieram się ciepło i jakoś sobie radzę. Ostatnio zaczęły się też nerwobóle. Zupełnie nie rozumiem dlaczego. Pojawiają się nagle. Lekarz mówi, że to wynik wychudzenia, ale ja przecież nie jestem chudsza niż modelki. Jestem mała. Mam 161 centymetrów wzrostu i ważę 38 kilogramów. Chyba można zrobić coś, żebym była zgrabna i zdrowa jednocześnie?
Zobacz także: Jak rozpoznać anoreksję?
Fragment książki "Anoreksja i bulimia. Śmiertelne sposoby na życie" (Wydawnictwo Harmonia). Tytuł, lid i śródtytuły pochodzą od redakcji. Publikacja za zgodą wydawcy.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!