Zagadka Phineasa Gage’a
13 września 1848 roku pewien kierownik budowy torów w USA zapisał się na zawsze w dziejach ludzkości z dwóch doniosłych powodów. Po pierwsze, mężczyzna w wyniku eksplozji prochu został zraniony metalowym prętem, który przeszył na wylot jego czaszkę, mimo to Gage nie tylko nie umarł na skutek odniesionej rany, ale żył i pracował jeszcze wiele lat. Po drugie, co dziwniejsze, wypadek, któremu uległ, odcisnął się większym piętnem na jego osobowości niż na zdrowiu. Uszkodzenie czołowych płatów mózgu sprawiło, że Gage stał się zupełnie innym człowiekiem – porywczym, wulgarnym, niekonsekwentnym, niezdolnym do wykonywania wcześniej powierzonej mu pracy.
Przypadek Phineasa był jednym z pierwszy dowodów na istnienie silnego związku między strukturą mózgu a naszą osobowością. Niektórzy badacze sugerowali nawet, że przypadek Gage’a był powodem, dla którego psychiatria sięgnęła po szpikulec do lodu, by przy jego pomocy leczyć mózgi chorych na psychozę czy schizofrenię.
Zobacz też: Typ osobowości a podatność na stres
Jak mieszadełkiem do koktajlu
Zabieg zwany lobotomią przedczołową polega na przecięciu połączenia włókien nerwowych łączących płaty czołowe mózgu ze strukturami podwzgórza. Operację tę wykonywano, wbijając w mózg ostro zakończone narzędzie.
Walter J. Freeman opisywał tę czynność jako „obracanie szpikulca do lodu jak mieszadełka do koktajli wewnątrz mózgu”. Ten przerażający zabieg w czasach swojej największej popularności, w latach 40. XX wieku, „leczył” ze schizofrenii i innych psychicznych schorzeń w wielkiej Brytanii 1000 pacjentów rocznie. Szacuje się, że 30% chorych po wykonaniu zabiegu czuło się lepiej. Niestety, w przypadku równiej ilości osób lobotomia znacząco pogarszała ich kondycje, czyniąc z nich pozbawione uczuć i ciągłości swoich stanów psychicznych, apatyczne, ludzkie wraki. Na 1/3 pacjentów zabieg nie działał wcale.
Zanim ludzie nauki dostrzegli przerażające skutki lobotomii, jej twórca, Egas Moniz, otrzymał za swój wynalazek w 1949 roku Nagrodę Nobla. Choć próby leczenia chorób psychicznych po przez ingerencje w strukturę mózgu okazały się ślepym zaułkiem medycyny, to wykazały one silny związek między mózgiem a osobowością. Podobne wnioski wypływają z historii frenologii, która dała początek współczesnej neurologii.
Zobacz też: Jaki jest związek stresu z zaburzeniami osobowości?
Dobroć zakodowana w mózgu
Twórca frenologii Franz Joseph Gall był przekonany, że mózg podzielony jest na wiele ośrodków, z których każdy wyspecjalizowany jest w bardzo konkretnych zadaniach. Ośrodki te można łatwo zlokalizować, a wiele o naszej osobowości może powiedzieć kształt czaszki. Gall wierzył, że w mózgu zapisane są cechy charakteru, indywidualne zdolności intelektualne czy muzyczne. Nad naszym lewym okiem znajdował się według niego ośrodek odpowiedzialny za poczucie ładu i porządku, a na czubku głowy obszar „niezłomności”. Na schematach ludzkiego mózgu wyróżniano również ośrodek przyjaźni, dobroci, a także poczucia własnej wartości. Kierując się wątpliwymi badaniami frenologów zaczęto łączyć budowę czaszki ze skłonnościami przestępczymi czy geniuszem. Odkrycie Josepha Galla dało początek rasistowskim teoriom, wedle których wyższość jednych ras potwierdza budowa ludzkiego mózgu. Choć wiele z pomysłów frenologii okazało się zupełną bzdurą, sam koncept szukania źródeł naszej osobowości w mózgu przerwał do dziś. Obecnie neurologia wyróżnia w mózgu obszary odpowiedzialne odczuwanie emocji, pamięć, myślenie czy rozumienie abstrakcyjnych pojęć. Jednak próżno szukać w mózgu cech charakteru czy indywidualnych zdolności, a już na pewno nie znajdziemy w materialnego potwierdzenia czyjegoś geniuszu.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!