„Pokonałam raka piersi. Teraz jestem inną osobą” - Magda Atkins i Ewa Ewart w szczerej rozmowie o chorobie

Magda Atkins fot. Instagram Magda Atkins/felixalfred
„Po usłyszeniu diagnozy byłam bardzo zagubiona. Przyjaciele i lekarze budowali we mnie wolę walki. Nie pozwolili mi się poddać. Dzięki nim uwierzyłam, że wygram z rakiem” - mówi Magda Atkins, która walczyła z nowotworem piersi. Wsparciem dla niej była Ewa Ewart, która jej towarzyszyła i dokumentowała proces leczenia.
/ 02.10.2023 07:04
Magda Atkins fot. Instagram Magda Atkins/felixalfred

Czy kobiety, które zapadają na nowotwór piersi, mają dostateczną wiedzę, jak skutecznie zapobiegać chorobie i jak same mogą się przyczynić do pohamowania rosnącej krzywej zachorowań? Jak przeżyć proces leczenia i wygrać z rakiem, kiedy choroba staje się faktem i zaczyna rządzić życiem kobiety? O tym w szczerej rozmowie z makijażystką, projektantką i artystką Magdą Atkins oraz reżyserką i producentką filmów dokumentalnych Ewą Ewart. 

Bardzo szybko została pani zdiagnozowana. Czy film, który stworzyłyście razem jest apelem o to, by kobiety w codziennym pędzie pamiętały o sobie i nie bagatelizowały swojego zdrowia?

Ewa Ewart: Z mojego punktu widzenia, jako reżyser powiem, że przekaz w tym filmie jest bardzo wyraźny – badajmy się. U Magdy, choroba została zdiagnozowana w ostatnim momencie i zaczęto działać zanim zdążyła się bardziej rozwinąć. Nie chciałyśmy, żeby ten film był nachalnym apelem, ale wydźwięk całej historii i sposób w jaki Magda opowiada o sobie jest przejrzysty – należy się kontrolować.

Magda Atkins: Myślę, że najważniejsza jest własna czujność. Zresztą, lekarze przyznają, że 90 procent nowotworów jest wykrywanych przez same kobiety, które badają się palpitacyjnie.

E. Ewart: Muszę przyznać ze wstydem, że dopóki nie poznałam Magdy, nie badałam się regularnie. Dzięki niej, zaczęłam bardziej zwracać uwagę na samą siebie i regularne badania wejdą na stałe do mojego kalendarza.

Pani Ewo, w dokumentach, które pani dotychczas realizowała, często na pierwszy plan wychodzi ludzka bezsilność wobec tragedii. Pani Magda zupełnie nie sprawia wrażenia bezsilnej, czy w jej historii szukała pani nadziei, którą mogłaby przekazać innym kobietom?

E. Ewart: Nie musiałam jej szukać. Pracując z Magdą przez rok, widziałam, jak ona się zachowuje, jak rzuciła rakowi wyzwanie. Od samego początku, podświadomie czułam, że ten film będzie miał szczęśliwe zakończenie. Wręcz byłam przekonana, że Magda będzie zdrowa. Narracja filmu jest zbudowana w oparciu o niezwykłe wideo pamiętniki, które Magda prowadziła. Pracując z tym materiałem, byłam pod ogromnym wrażeniem tego, jaką miała w sobie wolę walki. Ale to nie jest cukierkowa historia, tam jest cała amplituda emocji. Magda bez retuszu pokazywała momenty absolutnego szczęścia, ale też smutku. Ten film, jest do bólu wiarygodny, bo pokazuje prawdziwe oblicze walki z rakiem piersi. Wykazała się niezwykłą odwagą, odsłaniając się w ten sposób przed światem. Myślę, że wiele kobiet, które zmagały się z rakiem piersi, odnajdzie siebie w jej historii. Ten film będzie też rodzajem przewodnika, dla tych, którzy zmagają się z chorobą, ale też dla ich bliskich. Bo podczas debaty o nowotworze, zapominamy o osobach najbliższych chorym.

Niedawno wydała pani książkę związaną bezpośrednio z tematem śmierci. Czy przypadek pani Magdy, nie był podświadomym szukaniem nadziei?

E. Ewart: Śmierć jest wspólnym mianownikiem wszystkich ludzi. Magda bardzo pięknie mówi w filmie, dlaczego warto o śmierci pamiętać. Nie szukałam nadziei, bowiem mój stosunek do przemijania nie ma w sobie nic z lęku. Towarzyszy mi ogromna ciekawość tego, co mnie spotka po drugiej stronie. Planuję odchodzić z tego świata tanecznym krokiem, i wiem, że po drugiej stronie pochłoną mnie nowe, wielkie przygody. Myślę, że Magda również miała sporo czasu, żeby się nad tym zastanowić. Uświadomienie sobie tego, że jesteśmy śmiertelni, pozwala żyć pełnią życia.

W Polsce dużo i głośno rozmawiamy o nowotworach, ale czy nie macie wrażenia, że statystyczna kobieta, która styka się z diagnozą, czuje się zagubiona?

M. Atkins: Dlatego też zrobiłam ten film, przede wszystkim dla mojego syna, bo myślałam, że umrę, ale też dla kobiet, które nie miały tyle szczęścia, ile miałam ja. Spotkałam na swojej drodze ludzi, którzy mnie pokierowali i wskazali drogę, którą powinnam iść, jak się przygotować do chemioterapii. Ale zaraz po diagnozie byłam bardzo zagubiona, nie umiałam się z tym oswoić, nie miałam siły, żeby walczyć. Więc rozumiem tę statystyczną kobietę, i mam nadzieję, że tym filmem będę mogła jej pomóc.

Pani Magdo, kiedy usłyszała pani diagnozę, jaka była pani wiedza na temat raka piersi?

M. Atkins: Wiedziałam, że jest coś takiego, jak rak, i że prowadzi do śmierci. Na tym kończyła się moja wiedza. Dopiero po rozmowach z lekarzem uświadomiłam sobie, że nowotwór to nie jest wyrok. Starałam się nie czytać forów internetowych, które przyprawiały o zawrót głowy, tylko skupiać na rzetelnych danych i pozytywnie nakręcać. Zresztą, raków piersi jest mnóstwo, i ja miałam to szczęście w nieszczęściu, trafić na „dobrego raka”. Chciałabym, żebyśmy zrozumiały, że do każdego przypadku należy podchodzić indywidualnie.

E. Ewart: Ta narracja w przestrzeni publicznej, natychmiast podcina skrzydła. Rak to nie zawsze jest wyrok. Mam nadzieję, że ten film pomoże to trochę zmienić. 

Jaka była najtrudniejsza decyzja, którą musiała pani podjąć w trakcie leczenia?

M. Atkins: W trakcie walki z nowotworem, sama musiałam podjąć każdą decyzję. Pokazywano mi różne możliwości, ale ostatnie słowo należało do mnie. Nie mogłam zrzucić tego brzemienia na nikogo innego. Co więcej, rak jest bardzo nieprzewidywalny, więc każda najmniejsza decyzja była bardzo dużym obciążeniem psychicznym. Musiałam podjąć decyzję chociażby o rodzaju chemioterapii. Albo o tym, czy chcę mieć założony port, czyli coś, co będzie chroniło żyły w trakcie jej podawania, ale nie będę mogła się tego pozbyć przez najbliższych pięć lat. I w tym przypadku posłuchałam intuicji, pogadałam sama ze sobą i zdecydowałam, że dla szesnastu dawek, nie chcę mieć tego w sobie.

Myślę, że my zawsze wiemy, co powinniśmy zrobić, decyzja jest w nas. Musimy tylko się w siebie wsłuchać. Bo finalnie zawsze jesteśmy sami ze sobą.

W trakcie walki, czuła pani, że nie da rady? 

M. Atkins: Miałam różne momenty, również takie, w których byłam bliska poddania się. Ale dzięki moim bliskim uwierzyłam, że dam radę. Moi przyjaciele potrafili mnie podnieść, w gorszych momentach niemal brali mnie za fraki i próbowali prowadzić ze mną normalne życie. Nie mówili mi truizmów, że „będzie dobrze”, tego nikt nie wiedział. Po prostu przy mnie byli. Również życie zawodowe dawało mi dużo motywacji do walki z chorobą i nie pozwalało zakopać się w pieleszach.

Był moment, w którym choroba zdominowała pani życie?

M. Atkins: Choroba na tyle mnie zdominowała, że wreszcie zaczęłam zauważać siebie. Nigdy nie zadawałam sobie pytania „dlaczego mi się to przydarzyło?”. Wiedziałam, że choroba z czegoś wynika. Dzięki rakowi zaczęłam pamiętać o sobie, że muszę wziąć suplementy, dobrze zjeść, wcześnie pójść spać, że nie mogę się przemęczyć. Choroba ustawiła mi dzień w trosce o samą siebie. Wreszcie postawiłam siebie na pierwszym planie i nadal pamiętam o tym, żeby się na chwilę zatrzymać.

Zwróciła się pani w swoją stronę. A co z kobiecością? Utrata włosów i wszystkie skutki chemioterapii, zwykle tę kobiecość podkopują.

M. Atkins: Zwykle kobiecości upatrujemy w atrybutach zewnętrznych. A tak naprawdę, utrata włosów, a najbardziej rzęs i brwi, była dla mnie bardzo traumatycznym przeżyciem i nie będę mówić, że to było okay. U mnie to się stało zimą, więc mogłam nosić czapkę i to kamuflować. Nosiłam turbany i duże okulary, starałam się to jakoś zakryć, ale bez brwi i rzęs trudno było to zakryć nawet makijażem. Na szczęście ludzie wokół mnie, nie traktowali mnie inaczej, gorzej. A nawet, jeśli się bali, to nie dawali tego po sobie poznać.

Mówi pani o wspaniałych osobach, które okazały pani wsparcie. Ale czy były też osoby, które się wycofały, których pani choroba przerosła?

M. Atkins: Jedną z takich osób jest mój – były już – partner, który na początku mnie bardzo wspierał, ale finalnie zostawił mnie w najtrudniejszym momencie, bo przed samą operacją. Byliśmy razem dziesięć lat, początkowo naprawdę dawał radę, ale nie wytrzymał. Wiem, że jesteśmy tylko ludźmi, jesteśmy słabi, ale w tak trudnych momentach wycofujmy się z klasą, a nie potajemnie, jak to zrobił mój były partner. Wykasowało się też kilku moich znajomych, którzy – jak widzę z perspektywy czasu – byli po prostu interesowni. Ale to oczyszczenie kręgu bliskich, wzmocniło moje relacje z najbliższymi. Zyskałam też nowych znajomych, których poznałam w trakcie swojej walki z chorobą.

Czy dostrzega pani coś dobrego, w związku z tym, co panią spotkało?

M. Atkins: Trudno powiedzieć o raku, że to coś dobrego, ale z perspektywy czasu, myślę, że jednak tak. W pewnym sensie ta choroba była dla mnie błogosławieństwem. Teraz jestem inną osobą. Zakończyłam toksyczne relacje, zaczęłam dbać o siebie, sprzedałam poprzedni dom, poznałam fantastycznych ludzi – to ogromna wartość dodana. Zawsze szukałam głębi, prawdziwości, dzięki tej chorobie i filmowi, który powstał na jej kanwie, powstało coś dobrego.

Nie boi się pani, że choroba wróci? Czy ten lęk nie paraliżuje?

M. Atkins: Myślę, że ten lęk będzie mi towarzyszył do końca życia. Dotychczas myślałam, że to może spotkać wszystkich, tylko nie mnie. Ja się dobrze odżywiała, prowadziłam aktywny tryb życia, jestem pozytywna, nie mam w rodzinie takich przypadków. Na początku nie mogłam w to uwierzyć. Ta choroba uświadomiła mi, że jestem śmiertelna. Ale staram się ten lęk oswoić, taki zwykły lęk przed śmiercią.

E. Ewart: Powinniśmy rozmawiać o śmierci, nie udawajmy, że nie istnieje.

Cały czas mam wrażenie, że opowiadają panie uniwersalną historię, a nowotwór jest tylko tłem.

E. Ewart: To jest opowieść o każdym z nas. Oczywiście to jest historia raka Magdy i jej zmagań z chorobą, ale przede wszystkim jest też inspirująca, ludzka historia, która przemówi do każdego, kto ją zechce obejrzeć. To jest opowieść o relacjach, o człowieczeństwu płynącym z wnętrza.

Czytaj także:
Rak piersi – objawy, czynniki ryzyka, leczenie, inne zmiany w piersi
Wyniki cytologii – interpretacja i dalsze postępowanie. Co trzeba wiedzieć o systemie Bethesda?
Objawy raka szyjki macicy. Co powinno zaniepokoić?

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA