Jak działa psychologia tłumu na miejscu wypadku?

Wypadek samochodowy /fot. Fotolia
Zachowania osób znajdujących się w tłumie na miejscu wypadku odbiegają znacząco od przyjętych norm i oczekiwań. Często wielu gapiów nie podejmuje się udzielenia pomocy uznając, że ktoś inny zrobi to lepiej. Jak działa psychologia tłumu na miejscu wypadku?
/ 27.09.2016 12:56
Wypadek samochodowy /fot. Fotolia

Akcja – reakcja

Każdy z nas jest zobowiązany do znajomości zasad pierwszej pomocy i do zareagowania w przypadku zagrożenia zdrowia lub życia u poszkodowanego lub chorego. Okazuje się jednak, że zachowania osób znajdujących się w tłumie odbiegają znacząco od przyjętych norm i oczekiwań. Trudno jest wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje, jednak mechanizmy te są dość powtarzalne.

Zobacz też: Czym grozi nieudzielenie pierwszej pomocy?

Jeden na jednego

Jeśli na miejscu zdarzenia jest tylko jeden świadek, to zazwyczaj nie waha się on udzielić pomocy. Wie bowiem, że jeśli nie pomoże, nikt inny tego nie zrobi. Ważne, by w takiej sytuacji przygotować sobie w głowie szybki plan działania i pamiętać o zawiadomieniu służb ratunkowych.

Zbiorowisko a poszkodowany

W przypadku jednak, gdy gapiów jest wielu, okazuje się, że często ich zachowania stają się zupełnie irracjonalne. Szansa, że sytuacja, w której znalazł się tłum, zostanie rozpoznana jako problematyczna, i to, że poszkodowanemu zostanie sprawnie udzielona pierwsza pomoc, jest dużo mniejsza.

Szansa na to, że udzielisz pomocy poszkodowanemu, jest na ogół odwrotnie proporcjonalna do rozmiaru tłumu na miejscu wypadku.

Małe zdarzenie a duże zdarzenie

Duże zdarzenia wiążą się najczęściej z szybszą reakcją gapiów i błyskawicznym udzieleniem pomocy (myślimy „jest wielu rannych, każde ręce do pomocy się przydadzą – inaczej ktoś może nie przeżyć!”). Mniejsze – z wolniejszą, gdyż wiele osób myśli wówczas „tu pomóc może tylko jedna osoba, dlaczego mam to być ja?”.

W sytuacji, gdy pacjent zemdleje na dworcu kolejowym, jest mniejsza szansa na to, że ktoś udzieli pomocy niż w przypadku dużej stłuczki samochodowej czy wybuchu bomby.

Czy jestem potrzebny?

Prawie każdy z gapiów chciałby zostać bohaterem ratującym ofiarę z opresji, jednak często nikt nie kwapi się do pomocy na miejscu wypadku – ludzie patrzą bowiem czy ktoś inny uzna ich obecność za potrzebną. Tworzy się zamknięte kółko wzajemnych oczekiwań. Z wyjątkiem osób dobrze przeszkolonych każdy ma wrażenie, że są wśród nich ludzie, którzy lepiej znają się na rzeczy i którzy na pewno nie zaszkodzą choremu. Czasem jednak na reakcję może już być za późno…

Zobacz też: Ile mamy czasu na uratowanie poszkodowanego?

Dziecięcy obserwatorzy

Dzieci jeszcze bardziej niż dorośli przejawiają nieadekwatne do ogólnych oczekiwań zachowania gdy są w tłumie, na co należy również zwrócić uwagę.

Przykładem może być sytuacja, w której jedno z dzieci przewraca się w szkole na przerwie i łamie rękę, a jego koledzy ociągają się z zawołaniem osoby dorosłej ze strachu przed konsekwencjami.

Szkolenie dla gapiów?

W niektórych firmach przeprowadza się szkolenie dla gapiów, które obejmuje zarówno aktywną, jak i pasywną pomoc w przypadku niepomyślnego zdarzenia. Jest to szkolenie podstawowe i raczej proste, jednak pozwala na usystematyzowanie zachowania tłumu w przypadkach nagłych.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA