To nie takie proste!
Jednak ludzkie cierpienie na tym się nie kończy. Ludzie wchodzą na inny poziom cierpienia przez unikanie bolesnych myśli i uczuć, które są kojarzone z takimi wydarzeniami. Ten poziom cierpienia może się pojawić tylko dlatego, że mamy język.
Kiedy zaatakuje Cię bandyta z nożem, masz wszelkie powody, by doświadczyć lęku i na jego podstawie zadziałać. Możesz spróbować ucieczki, a jeśli to nie jest możliwe, postarać się odeprzeć atak. Tak powinno być, ponieważ jest to odpowiedź na prawdziwe zdarzenie, które naraziło Cię na niebezpieczeństwo. Kiedy jednak myślisz o smutnym zdarzeniu z przeszłości lub potencjalnie smutnym zdarzeniu w przyszłości, możesz odczuwać smutek, jakbyś doświadczała tego w rzeczywistości, kiedy tak naprawdę aktualne uczucie smutku jest po prostu uczuciem lub myślą.
Możesz jednak starać się uniknąć smutku lub innych uczuć, jak gdyby były prawdziwym zdarzeniem. Próba ucieczki od tego, co czujesz, może być w konsekwencji kosztowna w sensie ograniczania przestrzeni do życia. Może poważnie ograbić Twoje życie.
Zobacz też: Dlaczego cierpię?
Pytanie więc brzmi, dlaczego to robimy?
Dlaczego unikamy uczuć lub myśli, jak gdyby były naszym wrogiem? Znów ma to związek z językiem. Uczenie się takiego unikania zaczyna się bardzo wcześnie i jest wszechobecne. Nasza kultura (rodzice, szkoły, media) uczy nas, że niektóre myśli i uczucia (szczęście, duma) są dobre, a inne (smutek, złość) są złe i powinny być eliminowane lub przynajmniej minimalizowane. Od najmłodszych lat jesteśmy uczeni, że możemy i powinniśmy kontrolować to, co myślimy i czujemy, szczególnie jeśli chodzi o „negatywne” myśli i uczucia.
Mały chłopiec, który płacze na placu zabaw, słyszy: „Uspokój się. Nie bądź dzidziusiem”. Pomyśl, ile razy słyszałaś od rodziców i nauczycieli: „Nie martw się. Nie ma powodu się bać i płakać”.
Historia Kariny
Rozmawialiśmy z dwudziestoletnią Kariną na temat tego, jak ludzie uczą się pozbywać niechcianych myśli i uczuć. Podzieliła się z nami pewnymi żywymi wspomnieniami z dzieciństwa. W swej historii opisała, jak jej rodzice nauczyli ją kontrolować obawy i sporadyczny smutek. Zrozumiała także, że stało się to jej sposobem na życie jako młodej osoby dorosłej:
Pamiętam, że jako mała dziewczynka leżałam czasami w łóżku w nocy i płakałam, bo było mi po prostu smutno. Moi rodzice nie mogli tego wytrzymać, ponieważ prawdopodobnie im też robiło się smutno. Dlatego przychodzili do mnie, rozmawiali i mówili, żebym nie płakała, ponieważ nie ma się czego bać i nie ma powodu, by być smutnym. Kiedy im wyjaśniłam, że czasami, leżąc w łóżku, czuję się samotna, powiedzieli, bym za każdym razem, gdy się tak poczuję, po prostu pomyślała o czymś miłym i przyjemnym – wtedy poczuję się lepiej. Bardzo się starałam tak robić, by nie czuć się tak, jak się czułam. Nie pomagało, ale nauczyło mnie chyba, że uczucie smutku i płakanie są złe i muszę coś zrobić, żeby tak się nie czuć. Wydaje się, że robię to do dziś. Na przykład nie mogę znieść swojego wyglądu i czuję do siebie wstręt. Chciałabym po prostu mieć inne ciało, żebym mogła się lepiej poczuć.
Ten rodzaj nauki powoduje, że starasz się unikać doświadczania własnych myśli i uczuć. W konsekwencji próbujesz zapanować nad określonymi uczuciami i myślami, zmniejszyć je lub wyeliminować, ponieważ „nie możesz ich znieść”.
Zobacz też: ACT – terapia akceptacji i zaangażowania
Fragment pochodzi z książki „Jak pokonać anoreksję? Trening” autorstwa Michelle Heffner, Georga H. Eiferta i Stevena C. Hayesa (Wydawnictwo Helion, 2008). Publikacja za zgodą wydawcy.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!