fot. Fotolia
Masochizm, sadyzm, lenistwo, wygodnictwo, egoizm – takie określenia padają w stosunku do zachowań rodziców, którzy deklarują spanie lub niespanie z własnym dzieckiem. Mało który parentingowy temat wzbudza tak skrajne emocje. Teorii i argumentów jest wiele. Warto przyjrzeć się temu zagadnieniu z punktu widzenia psychoterapeuty, który ma do czynienia ze szczególnymi problemami wynikającymi ze spania z dzieckiem.
Spanie z dzieckiem sprzyja bliskości?
Wspólne spanie z dzieckiem w jednym łóżku (z angielskiego co-sleeping) staje się coraz powszechniejsze. Entuzjaści takiej formy regeneracji podkreślają wartość koncepcji rodzicielstwa bliskości. Mówi ona, że wytworzenie szczególnej więzi emocjonalnej dziecka z rodzicami istotnie wpływa na jego rozwój psychospołeczny.
Opiekunowie wykazujący się wrażliwym i otwartym podejściem umożliwiają dziecku zbudowanie bezpiecznego stylu przywiązania, co owocuje właściwym rozwojem cech emocjonalnych i poczuciem szczęścia. Rodzice, którzy zaniedbują potrzeby swojej pociechy i przejawiają mniejszą wrażliwość, uniemożliwiają wytworzenie się bezpiecznego stylu przywiązania, a to może pociągnąć za sobą negatywne konsekwencje psychiczne i emocjonalne.
Zdrowa rodzina to odrębne światy dorosłych i dzieci
Czy rodzic, który nie sypia z dzieckiem, nie jest w stanie stworzyć z nim silnej więzi emocjonalnej?
– Warto zaznaczyć, że w dobrze funkcjonującej rodzinie oddziela się świat dorosłych od świata dzieci – mówi Renata Borysiak z Centrum Psychologiczno-Terapeutycznego „Tęcza”. – Dziecko ma być po prostu dzieckiem, a rodzic odpowiedzialną, dorosłą osobą. Mały człowiek może być silnie związany emocjonalnie z rodzicami, jednocześnie czując swoją odrębność i niezależność. Chodzi o to, by chronić intymność dziecka i własną. Jest wiele sytuacji, w których opiekun ma możliwość okazywania dziecku czułości i bliskości, niekoniecznie śpiąc z nim w jednym łóżku. Chociażby tuż przed snem – tuląc je, opowiadając bajkę.
Paradoksalnie wyświadcza się takim zachowaniem przysługę samemu małemu człowiekowi, dając mu poczucie bezpieczeństwa, a jednocześnie ucząc go samodzielności. To kwestia higieny psychicznej – dziecko ma swój mały świat, rodzice również, a oprócz tego wszyscy mają „obszar wspólny”, w którym się spotykają i wspierają.
Syndrom odrzucenia
Często przytaczanym argumentem za spaniem z dzieckiem w jednym łóżku jest wygoda samych rodziców – rodzic, który nie musi wstawać w nocy, by uspokoić dziecko, bo ma je przy sobie, jest bardziej wypoczęty. Co za tym idzie – w dzień jest lepiej usposobionym rodzicem.
Ta argumentacja ma oczywiście sens, niemniej warto sobie uświadomić, że tym samym wykształca się w dziecku pewien nawyk, który trudno będzie w późniejszych latach zmienić. O ile stosunkowo łatwo jest „przestawić” na samodzielne spanie niemowlę, o tyle w przypadku większego dziecka już nie. Co więcej, dziecko, które zostanie odsunięte od spania z rodzicami (a prędzej czy później ten moment nastąpi), może zinterpretować to jako wielką krzywdę i niesprawiedliwość, a winy doszukiwać się w sobie. W skrajnych przypadkach prowadzi to nawet do zanegowania samego procesu dorastania.
– Miałam pacjentkę, która tak bardzo przeżyła odstawienie od spania z rodzicem, a stało się to dopiero, kiedy zaczęła miesiączkować, że postanowiła zrobić wszystko, by pozostać dzieckiem – mówi Renata Borysiak. – Skończyło się to anoreksją i bardzo żmudną terapią. To oczywiście przypadek skrajny, niemniej z takimi sytuacjami mam do czynienia na co dzień. Mogłabym też przytoczyć kilka historii pacjentów z zaburzeniami w relacjach z płcią przeciwną, które miały swoje źródło właśnie w specyficznych relacjach z jednym rodzicem, co przejawiało się między innymi w co-sleepingu.
Zobacz też: Jak leczyć bezsenność?
Nieuświadomione poziomy
Warto postawić sobie pytanie, czym tak naprawdę motywowana jest chęć spania z dzieckiem. Odpowiedź bardzo często nie ma za wiele wspólnego z potrzebami obu stron. Okazuje się bowiem, że częściej taki rodzaj bliskości z dzieckiem jest potrzebny któremuś z rodziców i wynika z jego lęków i obaw.
- W przypadku pełnej rodziny może (nie musi!) być to symptomem konfliktu pomiędzy rodzicami. W takiej sytuacji dziecko pełni funkcję małego sojusznika jednej ze stron, co jest przez nie wyczuwalne, choć nie w pełni uświadomione.
- Z kolei przy niepełnej rodzinie bliskość dziecka w nocy może rekompensować brak partnera. To szczególnie szkodliwe dla dziecka – nie dość, że chcąc czy nie chcąc, wchodzi w rolę dorosłego, to jeszcze występuję u niego specyficzne zaburzenie widzenia całej sytuacji. Wchodzi w świat dorosłych za wcześnie i w jakimś stopniu bierze na siebie odpowiedzialność za rodzica. Z jednej strony jest dzieckiem, z drugiej współdzieli z matką lub ojcem lęki i stany emocjonalne.
Zdrowy rozsądek
Oczywiście w podejściu do zagadnienia trzeba zachować dużą dozę wyrozumiałości. Zdarzają się, bowiem sytuacje szczególne, które w niczym nie szkodzą ani rodzicowi, ani dziecku.
– Kiedy dziecko jest chore, źle się czuje albo po prostu ma moment, w którym wyjątkowo potrzebuje bliskości rodzica wieczorem, po prostu trzeba z tym dzieckiem wtedy być i nie ma w tym nic złego – mówi Renata Borysiak. – To są jednak sytuacje sporadyczne, a co najważniejsze nie ma w nich przypadku wątpliwości, że potrzeba jako taka jest tylko i wyłącznie potrzebą dziecka, a nie rodzica.
Zobacz też: Zdrowy sen – vademecum
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!