Depresja poporodowa wiązana jest głównie z młodymi mamami, jednak może także dotyczyć ich partnerów. Nawet co dziesiąty ojciec zapada na depresję w ciągu pierwszego roku po narodzinach dziecka. Przeczytajcie list Eryka, który opisuje, jak objawia się ta choroba.
List Eryka o depresji poporodowej u mężczyzn
„Droga redakcjo,
jestem 38-letnim mężem i ojcem 9-letniej dziewczynki. Pracuję w dużej korporacji w Warszawie. Bardzo kocham swoją żonę i dziecko, ale… nie zawsze tak było. Przeszedłem przez coś, co u wielu osób – a zwłaszcza kobiet – wzbudza powątpiewanie, zdziwienie, a nawet kpinę. No bo jak to, facet i depresja poporodowa?
Zdecydowałem się do was napisać, żeby zwrócić uwagę na problem, który według statystyk dopada aż 1 na 4 ojców dzieci pomiędzy 3. a 6. miesiącem życia. To nie są żarty, to nie jest chęć zwrócenia na siebie uwagi. Takie są fakty.
Mężczyźni także cierpią na depresję poporodową, chociaż z tego, czego dowiedziałem się od swojego psychologa, u nas choroba nie wynika z działania hormonów, lecz raczej z obaw przed zmianą sytuacji życiowej. Tak właśnie było w moim przypadku.
Kiedy urodziła się Zosia, początkowa radość i euforia szybko ustąpiła w mojej głowie obawom i wątpliwościom. Byłem przerażony. Miałem w głowie mętlik i wciąż zastanawiałem się, czy damy sobie radę, czy będę w stanie utrzymać rodzinę, czy nadaję się na ojca, czy dziecko to nie zbyt duża odpowiedzialność…
Dziś się tego wstydzę, ale wówczas nachodziły mnie bardzo negatywne myśli i żałowałem, że zdecydowaliśmy się na powiększenie rodziny. Gdy mała płakała, denerwowałem się, że nie mogę posiedzieć w spokoju i obejrzeć meczu. Gdy chciała jeść lub miała mokrą pieluchę, czułem, że zamiast ją karmić czy przewijać mogłem być teraz z chłopakami na piwie, na imprezie albo wyjechać gdzieś za miasto. Cokolwiek.
Wiem, brzmi to egoistycznie, ale już wtedy, krótko po tym, jak przywieźliśmy Zosię ze szpitala do domu, pojawiły się u mnie typowe objawy depresji: byłem apatyczny, wiecznie zmęczony, nieszczęśliwy. Nic mnie nie cieszyło, na nic nie miałem ochoty. Najchętniej przeleżałbym cały dzień w łóżku, gapiąc się w sufit.
Żona mi wtedy nie pomagała uznając, że mój brak zaangażowania wynika ze zwykłego lenistwa. Często się o to kłóciliśmy, co tylko potęgowało moją frustrację i poczucie beznadziei. Wielokrotnie miałem ochotę odejść. Zamknąć za sobą drzwi. Zniknąć i już nigdy nie musieć znosić krzyków i płaczu Zosi.
Jednak zostałem. Bałem się odejścia. Czułem, że moje zachowanie nie jest normalne. Podczas jednej ze sprzeczek żona zaproponowała terapię. Udałem się do psychologa, zdiagnozowano u mnie depresję poporodową. Leczenie pomogło, powoli wyszedłem na prostą.
Dziś Zosia ma 9 lat, a ja kocham ją do szaleństwa. Jestem czułym i opiekuńczym ojcem – tak mówi o mnie żona. Z obecnej perspektywy wstydzę się swojego wcześniejszego zachowania, swoich myśli i uczuć względem Zosi. A raczej ich braku. Nie mogę uwierzyć, że zwyczajnie nienawidziłem swojego dziecka. Tej cudownej istoty, która teraz jest całym moim światem!
Byłem tak blisko, by wszystko zniszczyć. Jedną głupią decyzją, nieprzemyślanym słowem mogłem przekreślić swoją rodzinę. Byłem chory. Potrzebowałem pomocy. Dostałem ją. Jak wielu podobnych do mnie ma jednak tę szansę?
Dlatego apeluję do mężczyzn: depresja poporodowa może dotknąć także was! Jeśli zauważycie jej objawy, nie bójcie się prosić o pomoc.
Zwracam się także do pań: pamiętajcie, że nie każda niechęć partnera do dziecka i obowiązków wynika z lenistwa. Czasem – wcale nie tak rzadko! – wynika z choroby.
Będę wdzięczny za opublikowanie mojego listu. Może coś zmieni w ludzkim sposobie myślenia.
Pozdrawiam
Eryk”.
Przeczytaj więcej listów do redakcji
Dzielcie się też z nami Waszymi historiami, opiniami, przemyśleniami. Piszcie na adres: waszehistorie@polki.pl
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!