Na miejscu Beaty...

Na miejscu Beaty
Taka przyjaźń między matką a córką nie zdarza się często. Czy pojawienie się Bartosza, może zakłócić cudowną relację między kobietami?
/ 06.04.2009 09:56
Na miejscu Beaty
Kinga miała dwadzieścia lat i była dwa razy młodsza od Beaty, swojej mamy. Nazywano je papużkami nierozłączkami. Rozumiały się w pół słowa, ufały sobie bezgranicznie, kochały się niewyobrażalnie. Koleżanki nieraz mówiły do Kingi, że nie zazdroszczą jej ani urody, ani powodzenia, ani ocen z egzaminów, ale mamy. Z taką matką to można i na koniec świata. Kingę komplementy pod adresem mamy wyjątkowo cieszyły. Była dumna ze swojej Beatki, jak nazywała mamę pieszczotliwie. I z tego, że tak wspaniale sobie poradziła po śmierci ojca, i że czuwała nad córką niepostrzeżenie, że nie gderała jak inne matki, i że była piękną, mądrą i zadbaną kobietą, za którą mężczyźni oglądali się na ulicy, i którą szanowali pracodawcy. Nic dziwnego, że wolała z mamą, a nie z koleżankami pójść do kina czy kawiarni, pospacerować po mieście bez celu, pojechać na wycieczkę. Mogły plotkować godzinami, bo nigdy się ze sobą nie nudziły. Nawet wtedy, gdy w życiu młodej dziewczyny pojawił się Bartosz, nie potrafiła zrezygnować z towarzystwa mamy. Owszem, spotykała się ze swoim chłopakiem chętnie, ale gdy nadarzała się okazja, a bez okazji także, zabierali ze sobą Beatę. W trójkę chodzili do teatru, kina, jeździli za miasto. Wprawdzie znajomi żartowali z tego niezwykłego trójkąta, ale Kingę to tylko złościło.

Beata nieraz tłumaczyła córce, że tak nie można, że to jest uzależnienie, a ono do niczego dobrego nie zaprowadzi, ale Kinga swoje wiedziała.
- Mamo, Bartosz cię uwielbia. Mówi o tobie na baczność.
- A co to ma do rzeczy. Jeśli chcesz być z Bartoszem, musisz go lepiej poznać. A poznasz go wówczas, gdy jak najczęściej będziecie przebywać tylko we dwoje. Powinnaś go rozłożyć na czynniki pierwsze. Tylko pod takim warunkiem będzie wam ze sobą dobrze.
Ale to było gadanie do obrazu. Beata zaczęła więc znikać z domu, gdy Bartosz zapowiadał się z wizytą. A to się umówiła z koleżanką, to pojechała do rodziców męża, to znów została dłużej w pracy. Byle tylko nie wchodzić młodym w paradę. Robiła to podświadomie. Męczyło ją bowiem jakieś dziwne przeczucie. Bała się, że z jej powodu może dojść między córką a jej chłopakiem do konfliktu. Ot, taka matczyna intuicja.
Kinga chodziła obrażona, ale Beata udawała, że tego nie zauważa. Szła w zaparte, że to żadna celowa robota, tylko zwykłe zbiegi okoliczności. Bała się, że utraci zaufanie córki, ale nic mądrzejszego nie umiała wymyślić.
Któregoś dnia pod nieobecność Kingi zjawił się w ich domu Bartosz.
- Wiem – powiedział już na wstępie – że Kingi nie ma w domu. Ale ja przyszedłem do pani. Zanim zostanę wyrzucony, proszę mnie wysłuchać.
Bardzo cierpiałem przez ostatnie miesiące. Dlaczego pani mnie unika? Nigdzie z nami nie chodzi, nie chce ze mną rozmawiać. A ja tak nie potrafię żyć. Teraz już na pewno wiem, że to pani a nie Kinga zawróciła mi w głowie. Czyżby się pani domyślała i dlatego zrezygnowała z naszych wspólnych spotkań?
Pod Beatą ugięły się kolana. Postanowiła jednak zachować spokój i porozmawiać z młodym człowiekiem.
- Nawet mi przez myśl nie przeszło, że tak to wygląda. Miałam cię za miłego młodego mężczyznę, który jest zakochany w mojej córce, i który może będzie w przyszłości moim przyszywanym synem, bo o takim zięciu zawsze marzyłam. A ty jesteś nieuczciwym draniem. I co sobie wyobrażasz? Że ja oszaleję ze szczęścia, że jakiś młokos smali do mnie cholewki. Młokos, który całuje się z moją córką, dziś przychodzi do mnie i opowiada dyrdymały o miłości. Za kogo ty mnie dzieciaku masz? Zastanawiałeś się nad tym, zanim zapukałeś do naszych drzwi.
- Ale ja lubię Kingę. Na początku nawet myślałem, że jestem w niej zakochany.
- Jeśli ją lubisz, to jej to powiedz. Wytłumacz się przed nią. Tylko nie kłam, ani przez moment nie traktowałam cię inaczej niż syna. I to także musisz jej powiedzieć. I zniknąć z jej życia.
- Proszę, niech pani tego nie robi, ja nie potrafię żyć bez pani.

Beata chłodno pożegnała młodego mężczyznę. Była przerażona. Po raz pierwszy nie wiedziała, co powiedzieć córce. I czy powiedzieć. Obawiała się, że Bartosz będzie chciał się bronić i może narobić głupstw. Z kolei jej rozmowa z Beatą może doprowadzić do niepotrzebnych kłótni, a tego by naprawdę nie chciała. A może powinna zaprosić Bartosza do domu i zmusić go do powiedzenia prawdy Kindze. Tylko jak ona zareaguje na takie zachowanie matki. Każde wyjście było w tej chwili nietrafione. Musi pogadać z jakimś rozsądnym psychologiem. Za długo budowała swoje przyjacielskie relacje z Kingą, aby teraz wszystko zaprzepaścić. I to przez nieodpowiedzialnego młokosa. Co robić? Jak się zachować?

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!