- Lekarze twierdzą – powiedziała Dagmara – że jest spora szansa na całkowite wyleczenie. Nogi ma wprawdzie połamane i dochodzenie do siebie będzie trwało długo, ale wewnętrzne narządy nienaruszone. Pocierpi, ale się z tego wyliże. Nie rozumiem tylko, dlaczego ciebie to tak interesuje. Nie masz nawet prawa jazdy. Chyba nie prowadziłaś.
Jowita słuchała jak zahipnotyzowana. Powoli zaczęły do niej docierać słowa: długo, pocierpi, szansa na wyleczenie, nie prowadziłaś... Było jej źle, czuła się podle. Przecież to ona siedziała tego feralnego dnia obok kierowcy. Eryk pędził jak szalony. Nawet mu zwracała kilka razy uwagę, ale on zachowywał się tak, jakby chciał się przed nią popisać. Szarpał, szarżował, a w dodatku okropnie przeklinał, gdy na jezdni działo się coś nie po jego myśli. Nienaturalnie się śmiał, nienaturalnie złościł. W pewnej chwili wyraźnie wjechał na pobocze drogi. I nagle pojawiła się na nim ta dziewczyna. Jemu nie udało się bezpiecznie skręcić, jej uciec.
Jowita spojrzała na Eryka. Był przerażony. Mimo to powiedział do niej:
- Wiejemy. Nie dam się zamknąć. Jej na pewno nic się nie stało. Nie wezwał nawet pogotowia. Uciekł jak pospolity przestępca.
Zrobiła, jak sobie życzył. Na początku nie miała nawet wyrzutów sumienia. Mogła uważać – pomyślała. Kierowca nie zawsze jest w stanie zahamować w stosownej chwili. Pieszy powinien być bardziej zdyscyplinowany i ostrożniejszy.
Nawet nie wierzyła w to, co w myślach powtarzała, ale lojalność wygrała z uczciwością.
Nazajutrz Eryk zatelefonował. Przepraszał za wypadek, tłumaczył się, opowiadał jakieś kosmiczne bzdury, dlaczego tak się zachował. W końcu Jowita wyciągnęła z niego, to, co nie dawało jej spokoju. Eryk był po prostu po nieprzespanej nocy i mocnych dopalaczach.
- Jak mogłeś?
- Przecież nic się nie stało. Nie przesadzaj. Jest młoda i wkrótce się wyliże.
- Ty też jesteś młody i przydałaby ci się nauczka. Nie siadałbyś w takim stanie za kierownicę. Popisujecie się, bo wiecie, że żaden narkoman nie jest w stanie wykryć dopalaczy. Ale i takim jak ty, powinie się kiedyś noga. Boże, gdybym wiedziała, nigdy bym do tego nie dopuściła.
- To teraz mnie pewnie zakablujesz.
- Pomyślę.
- Uważaj mała. Jeśli się przekonam, że masz niecne zamiary, inaczej zatańczymy.
- Nie boję się.
Odłożyła słuchawkę i trochę się przestraszyła. Tak naprawdę niewiele wie o Eryku. Zna go, jak wielu kolegów, z którymi kiedyś chodziła do szkoły, ale ludzie się zmieniają. Na pewno musi się nad ta znajomością zastanowić.
Przez kolejne dni codziennie przychodziła do szpitala, rozmawiała z Dagmarą, pytała o zdrowie nieznajomej. Wreszcie pękła i opowiedziała wszystko przyjaciółce. Przyznała się także, że Eryk ją straszył. Trochę się boi.
Po kilku dniach Jowita otrzymała wiadomość od Dagmary.
- Przyjdź natychmiast. Sprawy się skomplikowały.
Okazało się, że dziewczynę z wypadku czeka kolejna operacja. – Może mieć kłopoty z chodzeniem – rzuciła w biegu Dagmara.
To był następny sygnał, że należy się sprawą zająć. Ale Jowita się bała. Bała się Eryka, bała się policji, bo uciekła z miejsca wypadku razem ze jego sprawcą, bo nie wezwała pogotowia. Co teraz powie, jak wytłumaczy swoje zachowanie. Jest dorosłą, odpowiedzialną osobą, nie może sobie pozwalać na reakcje godne nabuzowanej hormonami nastolatki. Strach jednak był silniejszy od zwykłego ludzkiego obowiązku. Eryk nie dawał jej zapomnieć o sobie. Dzwonił, czekał koło domu, przymilał się i straszył. Jeśli go wyda, wszystkiego się może wyprzeć. To bezwzględny typ. Co ma robić? Nie bacząc na konsekwencje zgłosić wypadek na policji, czy po prostu postarać się o wszystkim zapomnieć?
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!