Na miejscu Sandry

na miejscu sandry
Nie wystarczy być mądrą, lub ładną, trzeba być jeszcze przebiegłą i stać twardo na ziemi. Inaczej coś lub ktoś się przyplącze...
/ 23.06.2008 10:00
na miejscu sandry
Sandra uchodziła na roku za jedną z najładniejszych dziewczyn. A było w czym wybierać, bo studiowała na typowo babskim wydziale. Ale to na nią wszyscy zwracali uwagę. Miała w sobie to coś, co zachęcało mężczyzn do nie zawsze wyszukanych zaczepek. Odrobinę "dodowaty" sposób bycia, głośny - zachowania, perlisty śmiech, wyzywający styl ubierania. Nic dziwnego, że mogła uchodzić w środowisku za - tak zwaną - łatwą zdobycz.
Ileż to razy dawali się na to nabrać amatorzy mocnych wrażeń. Za to ci, którzy ją lepiej poznali, wiedzieli, że Sandra do łatwych dziewcząt nie należy. Owszem, lubiła pożartować, ale nigdy nie pozwoliła przekroczyć pewnej dozwolonej przez konwenanse granicy. Pewnie dlatego większość kolegów dałaby się za nią pokroić. Lgnęli do Sandry wszyscy. Koleżanki, bo umiała słuchać, koledzy, bo nigdy nie odmówiła notatek. Poza tym była wyjątkowo uczynna. Czasami jakiegoś głodomora zaprosiła na domowy obiadek, jako że była mieszkanką uniwersyteckiego miasta, czasami utracjuszowi pożyczyła parę groszy. W każdym razie na Sandrę można było liczyć zawsze i wszędzie.

W drugim semestrze na zajęciach pojawił się przystojny doktor. Znany był na uczelni, bo ponoć nie przepuścił żadnej dziewczynie. A już na pierwszorocznych wyżywał się niemiłosiernie. Jeśli studentka nie chciała mieć problemów, musiała żyć w zgodzie z panem doktorem. Krzysztof zagiął także parol na Sandrę. Na zajęciach nieustannie sprawdzał jej wiadomości, zapraszał na dodatkowe zaliczenia, usiłował jej wmówić, że bez jego wsparcia nie uda jej się przebrnąć przez pierwszy rok. Sandra była nieugięta. Szans wielkich jednak nie miała. To piłka była po jego stronie. Gdy nie udało mu się zdobyć jej względów, zaczął ją traktować z góry. Ośmieszał, udowadniał, że jest głupiutka, cieszył się jak mały chłopiec z każdego jej potknięcia.

Tuż przed końcem semestru omawiali na zajęciach jakiś średniowieczny obraz. Krzysztof zaczął się popisywać przed studentami swoją erudycją. Sandra siedziała cichutko, nie chciała dać się sprowokować. W pewnej chwili zwrócił się do niej.
- A pani coś widzi na tym obrazie? Ma pani coś do powiedzenia. Może spróbuje pani opowiedzieć swoje wrażenia. Zaznaczam, że to średniowieczna symbolika.
Spojrzała na niego z politowaniem, po czym powiedziała.
- Tak. Matka Boska jedną ręką obejmuje Chrystusa, drugą ma wyciągniętą w stronę krzyża.
- Nie wiem, gdzie pani widzi tę drugą rękę?
- To ja nie wiem, dlaczego pan jej nie widzi. Mimo to się nie dziwię. Jest pan jak zwykle nieprzygotowany do zajęć. A poza tym prosiłabym, aby zaczął mnie pan traktować inaczej. Właściwie, to żądam odrobiny szacunku.
- Ależ oczywiście. Spotkamy się na egzaminie, to będzie pani mogła wykazać się swoją ogromną wiedzą.

Na egzamin szła na ugiętych nogach. Była przygotowana, ale to był przecież egzamin z praktycznej nauki języka obcego, a o oblanie tego typu sprawdzianu wcale nie było trudno. Usiadła w trzeciej ławce, spojrzała na pytania i zaczęła odpowiadać. Gdzieś po piętnastu minutach Krzysztof podszedł do niej i dość głośno powiedział.
- Jest tak, jak się spodziewałem. Obserwuję panią od samego początku. To pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Jeśli w dalszym ciągu będzie pani korzystać z pomocy, wpiszę niedostateczny do indeksu.
Była przerażona. Koledzy zresztą też. Sandra znana była z tego, że nigdy nie korzystała ze ściągawek. Uderzył w najczulszy punkt. Pod koniec egzaminu podszedł, zabrał pracę, poprosił o indeks i wpisał dwóję.

Nawet nie miała ochoty z nim dyskutować. Wyszła z sali z podniesioną głową. Dopiero za drzwiami się rozpłakała.
- Nie możesz tak tego zostawić – doszły do jej uszu krzyki kolegów. – Jeśli zajdzie taka potrzeba, będziemy świadczyć na twoją korzyść.
- Nie będziecie, bo z wami też się rozprawi. To jest spór między nami. Jeśli sama tego nie rozwiążę, będę musiała pożegnać się ze studiami.

Nazajutrz Sandra zgłosiła się do szefa katedry. Czuła się podle, ale opowiedziała o swoich spostrzeżeniach. Pani profesor wysłuchała jej z uwagą, ale decyzji nie podjęła. – Będę musiała porozmawiać z panem doktorem. Ważne jest dla mnie także zdanie strony przeciwnej. Proszę mi tylko powiedzieć, jakie są pani oczekiwania.
- Liczę na sprawiedliwy wyrok. Nie jestem złą studentką. Świadczą o tym choćby wyniki egzaminów. Jeśli to możliwe prosiłabym o powtórzenie tego egzaminu, oczywiście w pierwszym terminie. Proszę także o zmianę egzaminatora. Uważam, że jest mało obiektywny.
A ty jak sądzisz? Co zrobiłabyś na jej miejscu? A może Sandra powinna poprosić o uznanie egzaminu i wyciągnięcie konsekwencji w stosunku do Krzysztofa. Czy nie byłoby to uczciwsze?

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!