Na miejscu Joli...

Przeczytaj historię Joli. Czy powinna wyjechać z ukochanym za granicę? Zagłosuj, co ty byś zrobiła, będąc na jej miejscu...
/ 15.04.2008 15:38

Szli bocznymi uliczkami, chyłkiem, w obawie, że spotkają jakiegoś miejscowego plociucha. Jolka ściskała rękę Mapendo. Czarnoskóry przystojny mężczyzna czuł, że coś dziwnego się dzieje. W pewnej chwili objął ją i przytulił mocno do siebie. Odskoczyła jak oparzona. – Nie teraz, nie tutaj, jeśli ktoś nas zobaczy, zacznie się gadanie, a tego już moja mama nie zniesie!
– I tak się zacznie - odpowiedział spokojnie Mapendo. – To znaczy już nigdy nie będę mógł cię objąć – powiedział ze smutkiem.

Przyjechali do rodzinnego miasteczka Joli, bo dziewczyna dojrzała już do tego, by przedstawić swego mężczyznę rodzicom. Oczywiście, że ich uprzedziła, że przegadała z nimi niejedną noc, że wreszcie ich przekonała do tego przybysza z Afryki, ale i tak się bała. Mieszkając jakiś czas w dużym polskim mieście, Mapendo wiele razy był obiektem agresywnych zaczepek ze strony młodych chłopaków. Został nawet pobity. To co może się stać w jej rodzinnym miasteczku, gdzie plotki rozchodzą się z prędkością światła, a każdy obcy jest od razu pod lupą...?

Poznali się na Wyspach Brytyjskich, gdzie przez ostatnie dwa lata Jola pracowała. Pojechała tuż po maturze, by zarobić na studia. Była przez ten czas ze dwa razy w domu, ale swojego chłopaka nie przywiozła. Najpierw musiała przygotować grunt. Teraz zjawili się obydwoje. Ona, bo chciała nareszcie zapisać się na studia, a poza tym przedstawić chłopaka rodzicom, on, bo nie wyobrażał sobie życia bez Joli, i też chciał się pokłonić swoim przyszłym teściom.

Kiedy już przyjechali do miasteczka, najpierw przez kilka dni nie wychodzili z domu. Ale i tak się rozniosło. Gdy po raz pierwszy szli ulicami za dnia, firanki w oknach tylko się delikatnie poruszały. Po niedługim czasie miejscowe strażniczki moralności siedziały już w oknach i przyglądały się bezczelnie młodym. Matka popłakiwała cichutko w kącie, ojciec o byle co się wściekał. Któregoś dnia jedna z najodważniejszych zapytała: - A ty Jolu to już tak na stałe? A nie boisz się, co ludzie powiedzą? Przecież on jest inny...
Jolka przełknęła ślinę i odparowała: - A kto się tak najbardziej o mnie martwi? Może pani?
- E tam – rzekła sąsiadka. - Czarny to obcy. Inny kolor, inny bóg, inne zwyczaje. A my tu obcych nie lubimy.
To było pierwsze ostrzeżenie. Później Joli i Mapendo zaczęły się przytrafiać różne dziwne historie.
A to ktoś uderzył nocą kamieniem w okno, a to zostawił pod drzwiami na kartce anonimowe pogróżki. Robiło się niebezpiecznie...
Mapendo uznał, że powinni pogadać na temat tych dziwnych zdarzeń. Nie mogą tak biernie się przyglądać temu, co dzieje się wokół nich. Wieczorem zapytał Jolę: - A może byśmy wyjechali? Może wrócimy do Londynu? Tam też możesz studiować. I chyba będzie nam się lepiej żyło. A jeśli nawet nie lepiej, to bezpieczniej!

Jolka zdawała sobie sprawę z tego, że musi podjąć decyzję. Wyjazd zagraniczny? Przecież bardzo chce studiować w Polsce. Ma trochę pieniędzy odłożonych, wystarczy na opłacenie studiów i wynajęcie mieszkania. Mapendo też powinien znaleźć pracę. Jest absolwentem Oxfordu i nie powinien mieć z tym problemów. Ale dlaczego ma się poddawać bez walki? Jej rodzinne małe miasteczko, gdzie natura - łąki, lasy, jezioro - była na wyciągnięcie ręki, powinno przecież być dla nich cudowną przystanią. A studiować zaocznie też może. Co ma zrobić? Uciekać z Mapendo za granicę czy walczyć o prawo do bycia szczęśliwą z ukochanym w miejscu swoich narodzin?

A ty, jak byś postąpiła, będąc na miejscu Joli?



Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA