Na miejscu Urszuli

Na miejscu Urszuli
Ula chodziła nerwowo po ogrodzie, dotykała miękkich płatków róż, jakby szukała w ich gładkości ukojenia. Patrzyła na dom - czy będzie umiała czuć się w nim bezpiecznie?
/ 15.04.2008 14:43
Na miejscu Urszuli
Wydawało się, że jest nieosiągalny. Pochodził z domu, o jakich ona czytała wyłącznie w kronikach towarzyskich znanych popołudniówek. Mama, popularna dziennikarka telewizyjna, ojciec – współwłaściciel renomowanej kancelarii adwokackiej. Nic dziwnego, że Wiktor miał tak zwaną kindersztubę, to coś wyniesione z dobrego domu, coś, co przynoszą na tacy wychowawcy, opiekunowie, nianie, rodzice. Mówił biegle w kilku językach, skończył studia na liczącej się uczelni, zwiedził pół świata, miał kontakty i chętnie z nich korzystał.

Była mile zaskoczona, gdy na jednym z zawodowych spotkań właśnie na nią zwrócił uwagę. Nic dziwnego, że szybko zawrócił Urszuli w głowie. Omotał ją, usidlił, rozkochał. Był jak modliszka. Kilka razy usiłowała mu powiedzieć, że pochodzi z bardzo biednego domu, że ma siedmioro młodszego rodzeństwa, że musi pomagać rodzicom, bo oni pomagali jej, gdy kończyła studia. Wiktor śmiał się i powtarzał: - Zawsze marzyłem o licznym rodzeństwie, musisz mnie z nimi jak najszybciej poznać.
- Boże, jaka jestem szczęśliwa – powtarzała Urszula. – I co z tego, że nie jest zbyt przystojny, skoro ma tysiące innych zalet. A poza tym jest mi z nim cudownie.
Lubili ze sobą przebywać, chętnie też spotykali się z rodziną Urszuli, od czasu do czasu wpadali do rodziców Wiktora. On był oczarowany jej rodziną, ona chłonęła każde słowo jego mamy. Chyba byli już po zaręczynach, gdy mama ukochanego powiedziała: - Urszulko, już niedługo zostaniesz moją córką, bardzo się cieszę. Musisz jednak pamiętać, że Wiktor nie znosi sprzeciwu. Jeśli chcesz, aby wszystko między wami dobrze się układało, w sprawach spornych po prostu schodź mu z drogi. Nie ma sensu go niepokoić. On jest taki wrażliwy.
Przyjęła uwagi przyszłej teściowej z życzliwym uśmiechem. Nie wierzyła jednak, że Wiktora potrafi się denerwować. Nawet awanturę, jaką któregoś dnia zrobił matce bez powodu, zrzuciła na karb nadmiaru obowiązków i zmęczenia.
– Pewnie się denerwuje przed ślubem – tłumaczyła narzeczonego.
W prezencie ślubnym młodzi otrzymali od rodziców Wiktora przepiękny duży dom na obrzeżach miasta, otoczony różanym ogrodem, który Ula od razu pokochała, i w którym z miejsca poczuła się jak u siebie. Od rodziców Urszuli dostali sporo serdeczności oraz obietnicę, że w każdej chwili służą radą i wsparciem.
Wiktor uśmiechnął się pod nosem. Wkrótce Urszula przekonała się, co ten uśmiech dla niej oznaczał.

W kilka tygodni po powrocie z podróży poślubnej doszło do pierwszej poważnej sprzeczki.
– Znowu się nie zabezpieczyłaś – wrzeszczał Wiktor do żony, gdy przyznała się, że nie bierze środków antykoncepcyjnych. – Kto powiedział, że ja chcę mieć dzieci? Zapamiętaj - w naszym domu nie ma miejsca na przedszkole. Tylko tacy jak wy rozmnażają się jak króliki...
To był dla niej cios. Kochała rodziców, uwielbiała swoje rodzeństwo, nie mogła dopuścić do tego, by obrażano jej rodzinę. Mimo to nie zareagowała.
Gdy rano Wiktor zobaczył jej zapuchnięte oczy, roześmiał się i powiedział:
- No już dobrze, trochę przesadziłem.
- Czyżby przemyślał sprawę – zastanawiała się Urszula. Nie rozmawiała już na temat dzieci z mężem, ale nie łykała pigułek. Po dwóch miesiącach oznajmiła, że jest w ciąży.
Podszedł do niej i uderzył ją w twarz. – Jak mogłaś mi to zrobić? – powiedział ze wściekłością. - To po to wyciągnąłem cię z tych dołów, żebyś działała za moimi plecami? Chcę dać ci wszystko, nacieszyć się życiem, a ty po kryjomu zachodzisz sobie w ciążę?
Nie mogła uwierzyć. Gdzie się podziały jego maniery? Co z tym starannym wychowaniem? Czy to możliwe, by człowiek tak swobodnie zmieniał skórę?
Potem przyszła refleksja.
–  Co ja tu jeszcze robię? – zastanawiała się Urszula. – Powinnam się natychmiast wyprowadzić!
Resztki uczucia szeptały co innego. - On na pewno się zmieni, trzeba poczekać. Przyjdzie dziecko, a razem z nim nowe obowiązki. Przekonasz się, Wiktor pokocha swego potomka i zacznie również szanować ciebie.
Rozsądek za to alarmował: - Będzie jeszcze gorzej... Przecież już teściowa zwyczajnie ostrzegała cię przed swoim synem...
Ula chodziła nerwowo po ogrodzie, dotykała miękkich płatków róż, jakby szukała w ich gładkości ukojenia. Patrzyła na dom - taki piękny i do tej pory tak bardzo przez nią kochany. Czy będzie umiała czuć się w nim bezpiecznie? Czy powinna z miejsca odejść od Wiktora, czy raczej dać mu szansę?
Urszula kocha swojego męża, swój dom i zupełnie nie wie, co robić...

A ty, jak byś postąpiła, będąc na miejscu Urszuli?

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA