Piszę o tym celowo, ponieważ sprawcy mają szczególny "talent" do obarczania za swoje niewłaściwe zachowanie, właśnie osoby, które krzywdzą i robią to dlatego, że sami nie są w stanie udźwignąć ciężaru traumatycznych wydarzeń, które osobiście wytwarzają. W związku z tym oskarżają o konsekwencje swoich zachowań osoby, które już i tak mają wyjątkowo trudną sytuacje – ofiary własnej przemocy. Przysłowiowa "za słona zupa" z kampanii społecznej to jeden z takich przykładów.
Sugerowanie nieprawdziwych pretekstów to zjawisko, które w psychologii określa się terminem manipulacja. Manipulacją jest każde zamierzone działanie danego człowieka, mające na celu skłonić daną osobę do działania sprzecznego z jej dobrem czy interesem. Jest to zatem zamierzona, intencjonalna próba wywierania wpływu na osobę, którą chce się poddać manipulacji, by wbrew swej woli zaczęła zachowywać się w taki sposób, by świadomie bądź nie, realizowała cele, które wytycza jej manipulator.
Proszę zwrócić uwagę, jak podobna jest manipulacja w swych zamierzeniach do przemocy, którą definiujemy jako działanie intencjonalne, przy nierównym rozłożeniu sił, narusza prawa i dobra osobiste oraz przynosi cierpienie.
Manipulować drugim człowiekiem można na wiele sposobów. Można to robić poprzez sugerowanie odpowiednich treści, obrazów czy "zaszczepianie" myśli mających doprowadzić do zamierzonych przez manipulatora rezultatów. Jest to swoiste podsycanie pewnych pomysłów, w nadziei, że w umyśle osoby poddawanej manipulacji, rozwiną się i nabiorą zamierzonych przez manipulatora kształtów.
Ten rodzaj manipulacji, o której będę pisać poniżej, przeważnie pojawia się wtedy, gdy partnerka zmęczona sytuacją chce odejść od sprawcy swoich nieszczęść.
Bardzo łatwo jest sprawcy manipulować nią, ponieważ kobieta poddana w większym czy mniejszym stopniu jego wpływom, jest bardziej podatna na manipulację. Bo czy patrząc z racjonalnej perspektywy ktoś, kto np. został pobity zamiast zajmować się leczeniem swoich ran, będzie leczył rany oprawcy? Pewnie nie. Jednak w sytuacji przemocy w rodzinie, może się tak zdarzyć, gdyż sprawca obarczy poczuciem winy za swoje złe samopoczucie czy rany powstałe w wyniku bicia swej partnerki, jako urazy wynikające z jej bezpośredniej winy. Bo "przecież gdyby się nie broniła, to by nie podrapała". To odrażające moralnie i etycznie mechanizmy. I nie trzeba się z nimi godzić. Wręcz absolutnie powinno być to zabronione.
Kolejną formą wymuszania na partnerce oddania kolejnej porcji energii na zajmowanie się sprawcą a nie sobą, jest "uskarżanie" się na złe samopoczucie z powodu chęci jej odejścia. Tu sprawca może na różne sposoby starać się zatrzymać kobietę przy sobie czy to przez "zapadnięcie na ciężką chorobę", czy pojawiającą się gwałtownie apatię czy depresję: "Jestem kompletnie rozbity. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Nie jestem w stanie nic jeść. Nie jestem w stanie spać. Patrzyłem się tępo w sufit i myślałem. Kocham Cię. Musisz do mnie wrócić, bo nie potrafię żyć bez Ciebie. Moje życie stało się puste i beznadziejne".
Jednak sprawca poza bezpośrednim obarczeniem winą za swoje zachowanie i pojawiające się w jego wyniku samopoczucie, może posunąć się znacznie dalej. Częstą jest sytuacja, w której osoba doznająca przemocy od partnera chce go opuścić by wyzwolić się od jarzma stresu. Wtedy sprawca zaczyna swoistą grę, w której pokazuje swoje wielkie cierpienie z tego powodu, umartwienie czy wręcz pewne symptomy zachować depresyjnych. Niejednokrotnie pojawiają się imaginacje typu "jak odejdziesz, to nie będę mieć po co żyć" czy wprost "skończę ze sobą". Jest to bardzo trudna sytuacja, ponieważ świadomie czy nieświadomie sprawca w jeszcze większym stopniu uniemożliwia ofierze odejście. No bo czy jakikolwiek zdrowy człowiek chciałby żyć z jarzmem, że świadomie przyczynił się do śmierci innego człowieka? W dodatku osoby, z która łączą go bliskie i mocne więzi? Oczywiście że nie. I właśnie z tego powodu taka forma szantażu emocjonalnego potrafi być niezwykle skuteczna.
Nie można pozwolić sobie wejść w ten sposób odczuwania. Jest on szczególnie niszczący, bo nie dość, że osoba będąca w przemocowym związku doświadcza wielu nieprzyjemnych sytuacji, obarczana jest winą za nie, to jeszcze sprawca chce ją zmusić do odczuwania winy za coś, co jej winą nie jest. Ale to tylko fikcja. Każdy z nas osobno odpowiada za swoje czyny. Nie ma czegoś takiego, jak przeniesienie winy na kogoś innego, czy wina zbiorowa. Nie ma. Za swoje zachowanie odpowiada osoba, która je zrobiła. Nikt inny.
Zatem, jeśli sprawca będzie chciał zatrzymać osobę, którą krzywdzi i posunie się do szantażu samobójstwem, zawsze należy pamiętać, że jest to dorosła osoba. A każdy człowiek, sam odpowiada za to co robi ze sobą i swoim życiem. Aby to zobrazować posłużę się bardzo codziennym przykładem, ponieważ takie zwyczajne sprawy, najlepiej obrazują działanie mechanizmu ponoszenia konsekwencji za swoje czyny:
Jeśli chcę dłużej pospać, mimo że przez to spóźnię się do pracy, to nie jest to wina szefa, że wyznacza takie, a nie inne godziny pracy. Jest to moja decyzja, że przez swoją chęć wylegiwania się w łóżku, narażę się na nieprzyjemności.
I tego należy się trzymać, nikt nigdy nie ponosi odpowiedzialności za nasze własne działania, tylko my sami. Jeśli przestaje się o tym pamiętać, to mechanizm poczucia winy nakręca błędne koło chaosu, które coraz szybciej toczy się, a osoby biorące w tym udział coraz bardziej zatracają się w niszczących i pełnych cierpienia relacjach. Nie warto marnować życia w ten sposób.
Aneta Styńska z wykształcenia psycholog społeczny. Dodatkowo ukończyła Studium Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie Instytutu Psychologii Zdrowia. Właścicielka Internetowej Poradni Psychologicznej - Psychorada.pl www.psychorada.pl
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!