Ramy terapeutyczne – trochę historii

Sygnałem alarmowym świadczącym, że z przełykiem dzieje się coś złego powinny być zaburzenia w przełykaniu pokarmów stałych i płynnych oraz wymioty z krwią./ fot. Fotolia
Psychoterapeuta w trakcie psychoterapii musi ustalić, które aspekty terapii są dla niego niezbędne, a które opcjonalne. O takich ramach pisał Freud oraz jego następcy. Poniżej kilka słów o tym, jak kształtowała się idea ram terapeutycznych.
/ 16.09.2011 11:38
Sygnałem alarmowym świadczącym, że z przełykiem dzieje się coś złego powinny być zaburzenia w przełykaniu pokarmów stałych i płynnych oraz wymioty z krwią./ fot. Fotolia

Wszyscy, którzy prowadzimy psychoterapię, musimy zadecydować w jakich warunkach najlepiej się nam pracuje oraz jakie ustalenia i umowy są nam potrzebne do ich osiągnięcia. Niektóre aspekty terapii są niezbędne (na przykład terapeuta słucha, terapeuta zapewnia poufność), inne opcjonalne i zróżnicowane, co odzwierciedla specjalne potrzeby praktyka bądź pary terapeutycznej (na przykład terapeuta pracuje jedynie w dni robocze, terapeuta pobiera honorarium za odwołane spotkania, klient może kontaktować się z terapeutą za pomocą poczty internetowej).

Zaczęło się od Freuda…

Kiedy Freud zaczął (acz cokolwiek niechętnie) pisać o technice, opisał i uzasadnił wiele opcjonalnych procedur, które zaadaptował w trakcie długiego okresu prób i błędów. Terapeuci, którzy przyszli po Freudzie, zwłaszcza pracujący z pacjentami zasadniczo odmiennymi od osób psychotycznych dla których stworzył on swoje podejście, również opisywali sposoby pracy oraz swoje rekomendacje co do techniki i optymalnych warunków leczenia. Na przykład Fromm-Reichmann (1950) pisała o poszerzeniu terapii psychoanalitycznej o pacjentów psychotycznych, Heinz Kohut (1971) był twórcą metody terapii dla osób z widoczną dynamiką narcystyczną, a Jody Davies i Mary Gail Frawley (1994) omawiały sposoby pracy z dorosłymi, którzy w dzieciństwie doznali przemocy seksualnej.

Warto wiedzieć: Po co terapeucie ramy terapeutyczne?

Freudowskie „to i owo”

Wielu specjalistów z dziedziny zdrowia psychicznego, zwłaszcza w tym okresie historii amerykańskiej, kiedy psychoanaliza cieszyła się największym prestiżem, nie mogło się oprzeć pokusie przekształcenia niektórych wyznaczonych przez Freuda parametrów terapii w niepodlegające zmianie „zasady”. Tendencja ta jest zrozumiała, nie tylko dlatego, że psychoanalitykom bardzo łatwo przychodziło idealizowanie wiedeńskiego psychiatry, ale także dlatego, że większość jego zwyczajów była uzasadniona i dobrze funkcjonowała w charakterze ogólnych zasad, zwłaszcza w przypadku pacjentów neurotycznych. Freud prezentował je nie jako zasady, lecz jako zalecenia. Beate Losher i Peter M. Newton (1996) zauważyli, że najlepszym tłumaczeniem niemieckiego słowa, które tłumacz Freuda przełożył na „zalecenia” jest „to i owo”, czyli inaczej mówiąc „luźne uwagi”. Freud słusznie wahał się w kwestii techniki i warunków pracy: terapia psychoanalityczna była nowością, ciągle się rozwijała; on sam zaś był świadom tego, że pracuje w szczególnym kontekście społecznym, kulturowym i historycznym, i że sposób jego pracy odzwierciedlał posiadane przez niego cechy charakterystyczne. W liście do Sandora Ferencziego pisał:

Za najbardziej istotną rzecz uważałem to, by podkreślać, czego terapeuta nie powinien robić (…) Niemal wszystko to, co pozytywne, co terapeuta robić powinien, zostawiłem wyczuciu (…) w rezultacie posłuszni analitycy nie dostrzegli elastyczności zasad, które wyłożyłem i poddali się im tak, jakby było to zestaw zakazów. Kiedyś wszystko to trzeba będzie skorygować (…)  bez rezygnowania ze wspomnianych przeze mnie zobowiązań (za: Losher i Newton, 1996, str.15)

Dowiedz się więcej: Każdy mędrzec ma swoją wizję, czyli o nurtach w psychoterapii

Fragment pochodzi z książki „Psychoterapia psychoanalityczna" Nancy McWilliams (Wydawnictwo Harmonia, 2011). Publikacja za zgodą wydawcy.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA