Hazardziści – królowie życia czy chorzy?
Do niedawna stałych bywalców kasyn i salonów gier uznawano pochopnie za... lekkoduchów. Tym, którzy w wyniku hazardu powoli zaczynali tracić wszystko, zarzucano brak rozsądku, hulaszczy tryb życia i skrajny egoizm. Szczególnie wtedy, gdy na skutek systematycznego grania dramaty zaczynały dotykać nie tylko samych grających, ale również rodziny hazardzistów.

Miłe złego początki
Brak pieniędzy, długi, utracone dobra, rzesze komorników, czy nawet zagrożenia płynące ze strony grup przestępczych, które onegdaj – niczym dobry wujek – pożyczyły pieniądze, dziś zaś bezwzględnie należność egzekwują, to świat niejednego bywalca kasyn, kolektur Lotto czy salonów bukmacherskich. Czasem dramat zaczynał się mniej spektakularnie – w kameralnym towarzystwie pokerzystów, wspólnie „relaksujących” się w weekendy… Historie patologicznych hazardzistów wskazują, że wszystko – podobnie jak w uzależnieniach – zaczynało się miło… Czasem w ogóle dość długo było „miło”, co zresztą potwierdzało społeczne stereotypy, opisujące hazardzistów jako osoby, które samolubnie poszukują przyjemności i łatwego zysku.
Przymus
Pytania i wątpliwości zaczęły pojawiać się w momencie, w którym dostrzeżono fakt, że dla części grających powtarzanie tej czynności staje się po pierwsze skrajnie groźne, po drugie – przymusowe. Niejednokrotnie okazywało się, że ludzie skądinąd inteligentni i pozostający (przynajmniej od czasu do czasu) w kontakcie z rzeczywistością, widząc dramatyczne skutki decydują się na zaprzestanie grania, obstawiania, typowania itd. ale…. na dłuższą metę przerwać nie potrafią. Mimo własnej decyzji! Zwykle dłuższe lub krótsze okresy przerw w graniu wywołane były poważnymi, groźnymi konsekwencjami. Potem jednak wszystko zaczynało się od nowa.
Objawy uzależnienia
Analiza historii grania u tych wszystkich, u których aktywność ta zaczęła doprowadzać do destrukcji wskazywała coraz bardziej jednoznacznie na obecność kryteriów, w oparciu o które specjaliści rozpoznają uzależnienia. Najbardziej charakterystyczne były tu: tzw. utrata kontroli oraz kontynuowanie grania mimo okresowej przynajmniej świadomości strat i skrajnych czasem zagrożeń.
Coraz bardziej oczywistym stawał się fakt, że niektóre z osób grających nie są już w stanie samodzielnie regulować częstotliwości grania, czasu, jaki graniu poświęcają, czy wreszcie – kosztów ponoszonych w związku z graniem. Zauważono także swoisty zanik instynktu samozachowawczego, demonstrujący się szczególnie dramatycznie tym, że osoby świadome destrukcji i odczuwające już negatywne konsekwencje grania – bezwolnie niejako powtarzały stare zachowania.
Czytaj też: Fazy rozwoju uzależnienia od hazardu
Jak to jest?
Dało się także zauważyć, że swojego rodzaju kołem zamachowym podtrzymującym granie jest u niektórych nienaturalna potrzeba przeżywania intensywnego napięcia, jakie w sposób naturalny towarzyszy graniu. Wygrana zwiększała poczucie mocy i motywowała na fali euforii do dalszej gry. Przegrana powodowała spadek szacunku do siebie i dojmujące zmniejszenie poczucia kontroli, co wiązało się z kolei z szalenie intensywnym pragnieniem odrobienia strat. Co ciekawe – okazywało się, że wielu grających w sposób wzbudzający już niepokój było bardziej zadowolonych z przegranej niż z wygranej. Dlaczego? Jasnym stało się, że przegrana motywuje ich do odgrywania się i uzasadnia, wbrew wszystkiemu, dalsza grę, a tym samym umożliwia przeżywanie stanów napięcia. Napięcia okazały się w przypadku patologicznego hazardu zasadniczą gratyfikacją, jakiej w istocie poszukują gracze. Napięcie jak narkotyk chciałoby się rzec….
Wszystkie te obserwacje pozwoliły w konsekwencji określić taki model uprawiania hazardu, który nabrał już cech patologicznych, stając się zaburzeniem. A jak wiadomo, każda choroba powinna być odpowiednio leczona.
Polecamy: Diagnostyka i leczenie uzależnienia od hazardu