Na miejscu Elżbiety...

na jej miejscu, na miejscu elżbiety fot. sylvii
Czy duchy żyją wśród nas? Czy możemy prosić je o odejście do innego świata?
/ 07.11.2008 15:33
na jej miejscu, na miejscu elżbiety fot. sylvii
To już piąty listopad bez Seweryna. Pięć lat temu zginął na przejściu dla pieszych. Jakiś pijany wariat wjechał z zawrotną szybkością na pasy. Seweryn nie miał najmniejszych szans. Wtedy wydawało mi się, że świat się zawalił i nic już nie będzie miało sensu. Bo też to prawda. Wiele rzeczy bez niego nie ma racji bytu. Weźmy na przykład taki drobiazg jak wspólne łażenie po cmentarzach w dzień zaduszny. Uwielbialiśmy tę niepowtarzalną atmosferę, te tłumy, te niezliczone ilości kwiatów. Kupowaliśmy kilka chryzantem i składaliśmy je na grobach znanych ludzi. A jakie wtedy toczyliśmy spory! Który z naszych bohaterów był ważniejszy, a który na przykład zdolniejszy. Wynik był nieistotny, liczyły się argumenty.

Dwa lata po śmierci Seweryna stałam w Zaduszki przed jego grobem i jak zwykle wypominałam mu nieostrożność.
- Gdybyś wtedy – mówiłam szeptem, bo wydawało mi się, że prędzej mnie usłyszy – nie wchodził na jezdnię, wszystko byłoby jak dawniej. Zostawiłeś mnie z nowymi problemami, bez wsparcia i bez nadziei.
W pewnej chwili usłyszałam za sobą.
- Elżbieta? Dziwne, że nie spotkaliśmy się wcześniej. Przychodzę tu dość często.
- Ja też bywam tu bardzo często. Pewnie nie mieliśmy się spotkać. Powiedz Ziemku, brakuje ci Seweryna, bo mnie bardzo.
- Przecież byliśmy przyjaciółmi, takimi, którzy mogą na siebie liczyć.
- A my byliśmy w sobie zakochani...
- Tak, słyszałem to od niego setki razy. Tak bezsensownie nas zostawił.
- Jakież patetyczne określenie "nas zostawił". On by pewnie nazwał to po swojemu. A później by dodał. Była zbrodnia, nie ma kary. Ten pijak pięknie się wywinął. Musiał mieć szerokie plecy.

Z cmentarza wybraliśmy się na małą kawę. Powspominaliśmy stare czasy, pogadaliśmy o Sewerynie, a na pożegnanie powiedzieliśmy "do następnego razu", co mówi się zazwyczaj wtedy, gdy nie ma się ochoty na następne spotkanie i kontynuowanie znajomości.
Następny raz nastąpił szybciej niż myślałam. Gdzieś po tygodniu zadzwonił Ziemek i zapytał, czy nie wybrałabym się z nim na jesienny spacer. Nie miałam żadnych zajęć, więc chętnie przystałam na propozycję. Później były wspólne andrzejki, mikołajki, sylwester... Oczywiście z Sewerynem w tle.
Z czasem Ziemek coraz rzadziej wspominał swego przyjaciela. Nie podobało mi się to, ale nie potrafiłam mu tego powiedzieć. Czasami myślałam, że robi to celowo, że to taka terapia. W listopadzie znów spotykaliśmy się przy grobie, znów szliśmy na kawę, i znów mówiliśmy sobie "do następnego spotkania".

Kolejny rok niewiele zmienił w naszym życiu. Chociaż? Mnie wydawało się, że zdobyłam szczerego i oddanego przyjaciela, Ziemek powtarzał nieustannie, że teraz jeszcze więcej zawdzięcza Sewerynowi.
Mimo iż chętnie spotykałam się z Ziemowitem, to jednak ta znajomość wyraźnie mi ciążyła. W każdej sytuacji był między nami Seweryn. Właściwie nie opuszczał nas na krok. To, że chodził z nami do kina, że chętnie wyjeżdżał z nami na majówki, że świetnie się bawił w czasie andrzejkowych wróżb naprawdę mi nie przeszkadzało. Drażniło mnie natomiast, że ciągle nas podgląda, podsłuchuje, że chyba jest zazdrosny, bo zawsze gdy Ziemek chciał mi coś ważnego powiedzieć, albo mnie przytulić, zdarzało się coś niespodziewanego. To musiała być sprawka Seweryna. No bo komu mogło zależeć na tym, aby mnie i Ziemkowi się nie udało.

Trzeba to jakoś odczarować, w przeciwnym razie do końca swoich dni będę żyła wyłącznie wspomnieniami – pomyślałam przed zbliżającymi się smutnymi świętami. Przecież ja też mam prawo do szczęścia. No tak, tylko dlaczego z najserdeczniejszym przyjacielem mojego chłopaka? Chyba byłego chłopaka?
Wymyśliłam niesamowity fortel. Na grób Seweryna wybrałam się 23 października, w dzień jego imienin. Wiedziałam, że mój Seweryn obchodził imieniny 24 września, ale wiedziałam także, że w październiku też jest Seweryna. To miała być ta próba odczarowania. Kupiłam przepiękny bukiet złocistych chryzantem i poszłam do niego, aby się ostatecznie rozmówić.
Już z daleka dostrzegłam Ziemka. Stał przy grobie wpatrzony w fotografię Seweryna. Był blady jak ściana i bardzo zdenerwowany. To znaczy, że on także chciał przekształcić ten przedziwny trójkąt na zwykłą parę.

Po cichutku zaczęłam się wycofywać. Nie powinien mnie tu zauważyć. To miało być moje z Sewerynem rozliczenie, a nie kolejna rozmowa w trójkę.
Nagle zaczęłam biec, chciałam uciec stamtąd jak najszybciej.
- Dlaczego właśnie mnie prześladuje ten cholerny pech. Przecież nie zasłużyłam na takie traktowanie. A może to jakieś ostrzeżenie? Może chodzi o Ziemka? Może Seweryn chce mi powiedzieć, że z każdym tylko nie z Ziemowitem. Przyjaciele nie zdradzają. Przynajmniej nie powinni.
Nazajutrz zatelefonował Ziemek.
- Byłem wczoraj na cmentarzu.
- I co z tego? Ja też.
- Chyba powinniśmy poważnie porozmawiać.
- Ja również tak sądzę.

Przez całą noc myślałam o czekającej mnie rozmowie. Co robić? Zależy mi na tym chłopaku, jest serdeczny, uczynny, mądry, i tak na mnie patrzy. Ale to przyjaciel mojego ukochanego. Zawsze będę o tym pamiętać. Co robić? Rozstać się, czy spróbować z tym żyć? A może pogadać z jakimś rozsądnym psychologiem? Ja nie zdradzam Seweryna, ja tylko chcę żyć.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA