Na miejscu Moniki

na miejscu moniki
Znali się z pracy, choć jedynie mijali na korytarzu, zawsze jednak Łukasz szeroko się do Moniki uśmiechał...
/ 16.05.2008 17:26
na miejscu moniki
Monika prosto po studiach poszła do pracy, jako asystentka prezesa. Była po anglistyce, a takiej właśnie osoby potrzebował prezes, wszystkie inne obowiązki miała poznać "na gorąco". Przystała na to, ponieważ bardzo pragnęła rozpocząć dorosłe życie, a poza tym, zdobędzie cenne na rynku pracy doświadczenie, oczywiście była pełna werwy i optymizmu. Łukasz był specjalistą do spraw rozliczeń, niewiele starszy, ale jednak już o wiele bardziej doświadczony, kilka lat po studiach i tyle na rynku pracy. Obojgu bardzo dobrze mieszkało się w stolicy.
Widywali się na korytarzu, widać było, że mają się ku sobie, ale coś jakby ten kontakt blokuje. Blokada została przełamana na pikniku majowym, zorganizowanym w ramach firmy. Można było zabrać osobę towarzyszącą, ale to właśnie tylko oni w całej firmie byli samotni i w pojedynkę wylądowali na pikniku. Trochę niezręcznie jest być samotnym w tłumie, więc szybko się odnaleźli w swoim towarzystwie. I tak cały dzień, oraz wieczór spędzili razem, sami chyba nie wiedzieli, gdzie uciekły im te wspólne godziny.
Od pikniku byli parą, wszyscy w firmie oczywiście o tym wiedzieli. Nikt jednak nie robił im problemów z tego tytułu, nawet przez sekundę nie odczuli niechęci.
Razem nie pracowali, a wręcz unikali dłuższych kontaktów w pracy, by nie zostać posądzonymi o marnotrawienie czasu, ale nawet gdy byli widywani razem, nie spotkali się z niemiłymi gestami, czy komentarzami.

Planowali nawet wspólnie zamieszkać. To Monika miała przeprowadzić się do mieszkania Łukasza. Miłość kwitła już trzeci miesiąc. Pewnego jednak dnia Monika odkryła coś, w co nie mogła uwierzyć. Była w ciąży! W pierwszej chwili ucieszyła się, ale za chwilkę dopadły ją wątpliwości... Ja to przyjmie Łukasz, jak to będzie dalej? Jak mu o tym powiedzieć?

Po pracy poszli na wspólny obiad, Monika była rozkojarzona i dopiero zachęcona przez Łukasza powiedziała:
- Nie wiem, jak to się stało... co o tym myślisz, ale jestem w ciąży... z tobą...
Na co on otworzył szeroko oczy i uśmiechnął się szeroko i odparł:
- To cudownie, będziemy mieli dziecko, to cudownie...Kocham cię Moni, urodzisz moje dziecko...
Wieczór minął w miłej atmosferze, Monika nie zniechęcana przez Łukasza cały czas trajkotała o tym, co kupi dla dziecka i jak urządzi pokój... Łukasz siedział jednak zamyślony i tylko przytakiwał, ona zdawała się tego nie widzieć. Czuła się spokojna i kochana, miała nadzieję, że wszystko się ułoży.

Łukasz obiecywał, że będą razem do końca życia, że się ożeni z Moniką, że czeka ich jedynie świetlana wspólna przyszłość. Pewnego dnia, gdy Monika była już w zaawansowanej ciąży i siedziała w domu na zwolnieniu, do drzwi zapukała jakaś kobieta.
- Słucham Panią?
- Mam na imię Aneta, jestem żoną Łukasza i matką jego syna - Krzysia. To ja powinnam spytać, kim Pani jest?
Monika oniemiała, dosłownie nie mogła wydusić z siebie ani jednego słowa.
- Jjjjak to? Jaka żona, jaki Krzyś... Jak to możliwe?
- Proszę mnie wpuścić, wszystko Pani opowiem...
I tak Aneta opowiedziała Monice o tym, jak poznali się z Łukaszem na studiach i jak się pobrali szybko, a potem urodził się Krzyś. Mieszkali wspólnie w akademiku, tworzyli rodzinę. Po ukończeniu studiów okazało się, że Aneta chce wracać do rodzinnej Zielonej Góry, a Łukasz wolał zostać w Warszawie. I tak się ich drogi rozeszły, ale on nieregularnie płacił alimenty i niechętnie widywał syna. Aneta przyjechała porozmawiać z Łukaszem zanim skieruje sprawę do sądu... Dlaczego się nie rozwiedli? Bo do tej pory nie było im to potrzebne.

Panie postanowiły wspólnie poczekać na Łukasza... Wiadomo, że Aneta już nie ma złudzeń, ale Monika owszem, w tej chwili zawalił się jej mały światek. Co będzie ze mną, co będzie z nienarodzonym dzieckiem?

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!