Na miejscu Malwiny

na miejscu malwiny
Zawsze pomocna, zawsze gotowa do poświęceń, dbająca o wszystkich naokoło, na końcu zawsze stawiała swoje sprawy... Tym większy miała żal.
/ 18.07.2008 14:55
na miejscu malwiny
Malwinka była grzeczną, dobrze ułożona panienką. Zawsze dobrze ucząca się, wzorowo zachowująca się w szkole dziewczynka, gotowa do pomocy. Altruizm Malwiny był tak głęboki, że tylko patrzeć, jak ktoś zacznie to wykorzystywać to w niecnych celach. Nawet niektórzy drwili z jej naiwności i wiary w ludzi.
Nie trzeba było długo czekać, Malwina już w szkole średniej zakochała się bez pamięci w Piotrze.

Piotr był bardzo przystojnym i inteligentnym młodzieńcem, doskonale zdawał sobie z tego sprawę, a do tego świetnie umiał to wykorzystać. Jego hiperaktywność wydawała się niezwykle pociągająca, wszędzie było pełno Piotra, każde dodatkowe zajęcia, mnóstwo pomysłów, tylko nic nigdy nie było ukończone... Mimo tego Piotr był ulubieńcem wszystkich nauczycieli, zwłaszcza "płci pięknej".

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że kochało się w Piotrze pół szkoły. Każda dziewczyna widziała oczyma wyobraźni siebie przed ołtarzem z Piotrem, tak za kilka lat, może trochę wcześniej...
Malwina również kochała się w Piotrze, nieśmiało zerkała w jego stronę, gdy mijali się na korytarzu. Wspólnie z koleżankami siadywała na trybunach w czasie treningów, aby popatrzeć na wysportowanego Piotra. Żadna jednak z nich nie miała złudzeń co do tego, że Piotr wybierał na chwilkę i porzucał, gdy cokolwiek mu nie odpowiadało. Mimo takiego zachowania i opinii porywczego młodzieńca, każda młoda dziewczyna pragnęła "otrzeć się" o bliższą znajomość z nim, przez chwilę chodzić z nim za rękę, choćby miało się to skończyć porzuceniem. Bo lepiej być byłą Piotra, niż pozostać niezauważoną...

Pewnego razu, tuż po meczu siatkówki Piotr zgrzany podbiegł do Malwiny i powiedział: "z tobą dziewczyno, to ja się ożenię!" i zaraz uciekł do szatni. Powiedział to przy koleżankach, każda z nich zaczęła piszczeć i rzucać się na Malwinę, z zazdrością, czy gratulacjami, to nie miało znaczenia... Malwina była zszokowana, stała oniemiała, gdy inne dziewczyny krzyczały wokoło niej.

I tak właśnie również ona, nieśmiała ciemnowłosa dziewczyna została zauważona przez największego łamacza damskich serc w szkole. I to ona zajęła miejsce po jego prawej stronie, to ja prowadzał za rękę i to jej zazdrościły wszystkie inne dziewczęta. a zazdrościły tym bardziej, że tylko jej powiedział, że się z nią ożeni, co wywoływało największą zazdrość.

Niebawem kończyli szkołę, zbliżały się wakacje, planowali wyjechać w góry, a po wakacjach chcieli, a właściwie Piotr bardzo chciał wziąć z Malwiną ślub cywilny. Malwina była tak zakochana w Piotrze, że zgodziłaby się na wszystko chyba. Nawet na dzieci, mimo, że planowała iść na studia, ale jeszcze nic nie mówiła Piotrowi, bo nie wie, jak zareaguje jej ukochany... Pewnego dnia postanowiła z nim porozmawiać o tym, poszli więc na spacer, ona z nieodłącznymi motylkami brzuchu, gdy była blisko niego, a Piotr jak zwykle czarujący i uśmiechnięty.

Malwina wzięła się w garść, nastroiła odpowiednio ton głosu na przepraszający i rzekła: "Piotruniu mój, chciałabym pójść na polonistykę, bo tak lubię czytać, to może miałabym taki zawód?" Piotr w jednej chwili zrobił się purpurowy, nadał się i widać było, że tylko ułamki sekund dzielą go od wybuchu... I wybuchł, ale niespodziewanie dla Malwiny, bo uderzył ją w twarz tak mocno, że ta upadła na trawę. Po czym za chwilkę zaczął ją przepraszać i tłumaczyć z czułością, że jego wybuch to wina Malwiny, ponieważ on chce dla nich tylko dobrze, ale nie potrzebuje, by ona wtrącała się w jego działania i decyzje, a on uważa, że cała uwaga powinna być skupiona na nim, a nie na "jakiejś nikomu niepotrzebnej edukacji".
Sprawa została zapomniana, ale Malwina trochę bardziej się go bała, niż była zakochana, no i w końcu to tylko jedna sytuacja na sto cudownych, więc i tak jest wygrana prawda...?

Pojechali wspólnie w góry, ale nie sami, zebrali się paczką 8 osób, pojechali pod namioty, bawili się świetnie przez pierwsze trzy dni. Kolejnego dnia wybrali się jak zwykle na wycieczkę pieszą, po drodze Malwina chciała odpocząć, posiedzieć trochę, gdyż tego dnia czuła spadek formy. Przysiadła nad strumykiem, mówiąc, że dalej nie wędruje, woli na nich poczekać. Zachowanie Piotra był zaskakujące i bardzo nieoczekiwane, podbiegł do niej i z całej siły wepchnął ją do strumienia, było bardzo płytko, ale zamoczyła całe buty... Nie było mowy o dalszym wędrowaniu. Piotr nie zważając na znajomych i osoby, które zauważył tę sytuacje, wykrzyczał Malwinie, że jest głupia i beznadziejna, po czym odwrócił się i odszedł...

Koleżanki pomogły jej wydostać się ze strumyka, osuszyć trochę buty, aby mogła przynajmniej wrócić w nich do namiotów. Co teraz? Zostać i pogodzić się? Znosić to kolejny raz? Raz mnie uderzył i przepraszał, obiecywał, że nigdy więcej... Ale teraz upokorzył przy wszystkich, a gdyby to była rzeka, też by odszedł obrażony? Tyle już o nim historii słyszała, to jest prawda, a ona tak w nim zakochana... Zostać i dać się przeprosić? Czy wyjechać i zerwać z nim, jednocześnie zrywając plany małżeńskie z Piotrem, ale o czym tu mowa...

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA