Na miejscu Julki i Krzysia

Na miejscu Julki i Krzysia
Każda wizyta teściowej to u Julki kolejny siwy włos. Może nawet nie jeden...
/ 14.04.2008 15:08
Na miejscu Julki i Krzysia

Od dziesięciu lat trwa ta bezsensowna wojna Ludmiły z kobietą, którą wybrał jej syn. Młodsza robiła wszystko, by starsza ją zaakceptowała. Teraz skapitulowała, bo i tak nie ma żadnych szans u wymagającej mamuśki.
Gdy zjawiają się teściowie dom staje na głowie. Pies, ich ulubieniec, biega jak oszalały, wyje, skacze, piszczy. Dzieciaki jak za dotknięciem różdżki złej czarownicy stają się nagle niegrzeczne. Plują na podłogę, śmiecą, wrzeszczą, mlaskają przy stole. Lubią też robić z siebie, mało rozgarnięte kretynki. Nic dziwnego, że Krzysiek nazywa te wizyty najazdem Hunów.

Babcia przywozi zawsze dużo słodyczy, z niezmiennym komentarzem "ku uciesze rodziców", zarzuca też maluchy kolorowankami dla dzieci poniżej wieku swoich wnuczek. Zasiada wtedy przy stole i rozpoczyna się wielkie malowanie. Maluje oczywiście babcia. Od czasu do czasu sprawdza wiedzę dziewczynek.
- No powiedzcie, co to jest? – wskazując namalowanego kotka. Starsza, rezolutna sześcioletnia Ania uśmiecha się kokieteryjnie i z wątpliwością w głosie odpowiada. – Kura? Młodsza czteroletnia Basia poprawia siostrę i stwierdza. – To raczej krowa.

Babcia jest załamana. Jest jej przykro, że syn wpadł po same uszy. Nie dość, że ma koszmarną żonę to jeszcze przytrafiły mu się niezbyt mądre dzieci.
Ostatnio dziewczynki z uporem mówią do babci ciociu, a do dziadka wujku. Gdy dziadkowie zwracają im uwagę, wrzeszczą jak opętane. – Przepraszamy, znowu się pomyliłyśmy. Przedstawienie trwa w najlepsze.
Między Julka a Ludmiłą od chwili poznania nie zaiskrzyło. Gdy Krzysiek na swoich osiemnastych urodzinach po raz pierwszy przedstawił szkolną miłość rodzicom mówiąc, że to jest właśnie Julka, Ludmiła niezbyt taktownie odpowiedziała. – Dziś Julka, jutro Basia, Krysia, Marysia... Julka to przywitanie zapamiętała.

Po studiach Julka i Krzysztof postanowili się jednak pobrać. Ludmiła bardzo cierpiała. Najbardziej jednak wtedy, gdy młodzi podjęli decyzję o budowie domu poza miastem.
- Przecież wy nigdy tego nie zrobicie. Nie lepiej kupić mieszkanie.
Mimo to w trakcie budowy dość często przyjeżdżała. Głownie wtedy, gdy oni byli w pracy. Tajemnica zainteresowania budową wyszła na jaw po jakimś czasie. Okazało się, że Ludmiła wszystkim znajomym opowiada, jak bardzo ją ten dom męczy, bo przecież to są ogromne koszty. Julce i Krzyśkowi było smutno, bo matka nie dała im ani złotówki.
Koszty domu nie dawały jej jednak spokoju. Pewnie dlatego któregoś dnia zapytała, skąd wzięli pieniądze.
- Kto pracuje, ten sobie nie żałuje – odrzekli śmiejąc się serdecznie.
- No chyba nie braliście kredytu. Tylko idioci tak robią.
- Masz rację mamo – powiedział Krzysiek.

Ludmiła nie tylko nie znosi swojej synowej, ale tez niewiele wie o swoim synu. Regularnie częstuje go zupą pomidorową, której on nie znosi od dziecka, od czasu do czasu przywozi mu jakieś monety do kolekcji, choć przestał je zbierać, gdy skończył podstawówkę. Ma natomiast całą masę uwag. A to, że Julka nie znosi czasów PRL, a to że dziewczynki uczą się języków, chodzą do filharmonii i do ogniska baletowego.
- To głupota tak męczyć dzieci – stwierdza filozoficznie. – Zabieracie im dzieciństwo.
Spotkania z Ludmiłą, choć rzadkie, na długo zapadają w pamięci. Przyjeżdża wtedy, gdy na dworze robi się cieplej i można z psem poszaleć na działce. Nie pamięta natomiast natomiast o urodzinach wnuczek, nigdy też nie złożyła Krzyśkowi życzeń imieninowych i urodzinowych. Zawsze jednak przypomina telefonicznie o uroczystościach swoich i swoich znajomych.
- Znowu nie zadzwoniłeś do cioci Kazi – wyrzuca synowi.
- A czy ty zadzwoniłaś do Ani – pyta syn z wyrzutem.
- I co z tego, ale kupiłam prezent.

Czasami Krzyś i Julka mają ochotę powiedzieć, że nie ma sensu ciągnąć dalej tego rodzinnego przedstawienia. Nie chcą jednak pozbawiać córek nawet tak rzadkich kontaktów z dziadkami. Czy jednak – powtarzają – jest sens denerwować się i aż tak przeżywać każdą ich wizytę? Co robić? Wyrzucić z siebie raz a dobrze wszystkie żale. Porozmawiać. Wyjaśnić dlaczego źle postępują. A może wy podpowiecie Julce i Krzyśkowi. Oni są naprawdę bezsilni.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA