Na miejscu Sabiny i Bogny

na jej miejscu
Poznały się na koloniach w Czechosłowacji. Tak w Czechosłowacji, jeszcze nie w Czechach, bo od ich pierwszego spotkania minęło w tym roku dwadzieścia lat...
/ 04.09.2008 16:26
na jej miejscu
Od tamtego czasu spotykały się regularnie. No może nie była to przyjaźń na śmierć i życie, ale serdeczna znajomość. Julita wpadała do Sabiny przynajmniej raz w miesiącu, Sabina też starała się ją odwiedzać, choć nie było to łatwe, bo w domu Julity panowała niezbyt miła atmosfera. Dopiero gdy koleżanka się usamodzielniła, zaczęły u siebie bywać regularnie. Na studiach nawet Julita miała z Sabiną konwersacje z angielskiego, Sabina w rewanżu uczyła ją włoskiego.
Gdy założyły rodziny i zaczęły pracować, nie spotykały się już tak często, za to godzinami mogły gadać przez telefon. Sabina lubiła te rozmowy. Julita wydawała się jej osobą godną zaufania, mądrą, wyważoną. Nic dziwnego, że gdy założyła z Bogną, swoją koleżanką, szkołę językową, natychmiast zaproponowała Julicie współpracę.
Mąż wprawdzie marudził, że z przyjaciółmi nie robi się interesów, ale Sabina była innego zdania.
– Masz taki komunistyczny sposób myślenia. Nie robi się interesów z zawodowymi dyletantami, z fachowcami się powinno.

Już po dwóch miesiącach Julita pokazała swoje małe różki. A to zażyczyła sobie dywan do sali, w której miała lekcje, to znów narzekała, że za mało zarabia. Sabina z wspólniczką spełniały każde jej życzenie, choć dosyć często miały po dziurki w nosie takiego zachowania. Marzył im się zespół ludzi ze sobą zżytych, a tu takie kwiatki. Rozważały nawet rozstanie z tak niepewnym pracownikiem, ale zawsze wygrywały kompetencje Julity. Nie było to zbyt uczciwe w stosunku do innych, bo pracowali równie dobrze, ale nie wymagali aż tyle. Każdy z współpracowników wiedział, że firma jest w rozruchu i trudno wydać więcej niż się zarabia. Julita takich skrupułów nie miała.
Zaczęła nawet załatwiać niektóre sprawy za ich plecami. Dziewczynom było przykro, ale milczały.

Bomba wybuchła w sierpniu. Na domowy adres Bogny, gdzie także mieściła się szkoła, przyszedł list do Julity. Bogna karnie zatelefonowała.
- Przyszedł do ciebie list, pewnie pomyliłaś adres.
- Nie przecież wiesz, że mam meldunek w domu, w którym nie mieszkam, podałam więc adres szkoły.
- Ale przecież pracujesz na etacie gdzie indziej. Dlaczego nie podałaś tamtego.
- Nie rób problemów z byle bzdury. A tak przy okazji. Podaj mi wasz dokładniejszy adres, na przykład jaka to jest gmina.
- Przepraszam, a do czego jest ci to potrzebne?
- Rejestruję swoją działalność gospodarczą i muszę podać szczegółowy adres.
- Swoją działalność w moim domu! Nie pozwalam. Tak się nie załatwia spraw. Czy ty masz świadomość, że ja mogłabym mieć kłopoty.
- Nie żartuj. Jakie kłopoty?
- Nie będę z tobą rozmawiać. Proszę to odkręcić.
Odkręciła dopiero po kilku telefonach. Dopiero gdy Bogna złożyła w gminie zastrzeżenie, Julita zmieniła adres firmy.

Czy trudno się dziwić, że w tej sytuacji ani Sabina, ani Bogna nie miały ochoty na dalsza współpracę. Do Julity nie trafiały jednak żadne argumenty. Stwierdziła nawet, że umawiała się z podwykonawcami na współpracę w nowym roku szkolnym i pierwszego września stawi się w pracy. Przy okazji naubliżała Sabinie. Tupet Julity wytrącił dziewczyny z równowagi. Nie wiedziały jednak, jak ten beznadziejny spór zakończyć. Z Julita nie wiązała ich żadna umowa, ale nie wiedziały, co zrobią klienci, z którymi Julita się poumawiała. Czy zaakceptują innego nauczyciela? Nie chciały wywlekać na publiczne forum tego, co się wydarzyło, ale nie chciały także stracić klientów. Przecież włożyły w to sporo czasu i pieniędzy. Poradź, co powinny zrobić Bogna i Sabina? Powiedzieć prawdę, czy pozwolić Julicie sobą manipulować?

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA