Na miejscu Michała

Na miejscu Michała
O takich jak Michał mówiło się "chłopak z dobrego domu". Szarmancki, nieźle wykształcony, towarzyski, a przy tym diabelnie przystojny.
/ 15.04.2008 13:30
Na miejscu Michała
Poza tym na Michała można było liczyć w każdej sytuacji. Tak się przynajmniej wszystkim wydawało. Bo on uwielbiał stwarzać pozory.

Gdy pojawił się pierwszy dzień w pracy, wszystkie damskie oczy – i te dwudziestoletnie, i te, które już przekroczyły pięćdziesiątkę, zwróciły się w jego stronę. A on rozdawał ukłony i uśmiechy, świadom tego, że podoba się kobietom, choć ani przez chwilę nie dawał tego po sobie poznać.
Marcie, szefowej firmy, też spodobał się ten chłopak. Chyba nawet była pod jego urokiem. Nic dziwnego, że Michał otrzymywał najbardziej prestiżowe zlecenia, wyjeżdżał na najciekawsze szkolenia, awansował szybciej niż jego koledzy. Milcząco wykonywał każde polecenie, podsuwał nowe projekty, nieustannie wychodził przed orkiestrę. Na złośliwe uwagi kolegów dotyczące jego służalczości odpowiadał z uśmiechem, że pokorne ciele dwie matki ssie.

Szefowa przyglądała się mu z coraz większym zainteresowaniem. Nieraz wzdychała do siebie.
- Z takim to i na koniec świata by człowiek poszedł. Szkoda, że to mój podwładny.
Marta zapominała tylko o jednym. Była nieatrakcyjną kobietą słusznej tuszy i w odpowiednim wieku. Ani makijażu, ani odpowiedniej fryzury, ani stosownego do wieku i postury ubrania nie potrafiła nigdy dopasować. Wyglądała jak typowa dzidzia piernik. Nawet jako szefowa nie zawsze się sprawdzała. Faworyzowała jednych, upokarzała drugich.

Któregoś dnia jak zwykle przeglądała dostarczone jej dokumenty.

– Coś mi się nie zgadza – powiedziała do siebie. – Nie, to niemożliwe, aby Michał zrobił to celowo. Musiał się pomylić.
Mimo to zaczęła go obserwować i sprawdzać. I chociaż zachowywał pozory, po miesiącu była już pewna, że ten elegancki chłopak okrada firmę.
- No, to cię wreszcie mam gagatku. Teraz już mi się nie wywiniesz. Będziemy musieli pogadać.

Rozmowa nie należała do najprzyjemniejszych.
Wezwany na dywanik Michał wił się jak piskorz, ale szedł w zaparte.
Marta spokojnie i logicznie zbijała wszystkie jego argumenty. W pewnej chwili powiedziała.
- Ja też muszę coś z tego mieć.
Ożywił się.
- Pani Marto, możemy przecież dzielić się zarobionymi pieniędzmi.
- Pieniędzmi nie, mój drogi. To ja stawiam warunki. Nie ukrywam, że od dłuższego czasu cię obserwuję. Podobasz mi się nie jako pracownik (tu skłamała), ale jako mężczyzna. Zawrzyjmy układ. Ty zostaniesz moim przyjacielem na każde wezwanie, a ja nie wyrzucę cię z pracy z wilczym biletem. A chcę powiedzieć, że ręce mam wyjątkowo długie.

Zrobił się nagle malutki i bezradny.
Z jednej strony bał się, że nigdzie nie dostanie pracy, z drugiej przerażała go myśl o romansie z tą nieatrakcyjną kobietą. Próbował się jeszcze targować, ale Marta była bezwzględna.
- Moje warunki – powtarzała – są wyjątkowo czytelne. Mogę ci nawet obiecać, że gdy mi się znudzisz, nie zrobię ci świństwa. Jeśli się nie zdecydujesz, twoja sprawa trafia w najbliższym czasie na prokuratorskie biurko.
Wyszedł z gabinetu jak zbity pies. Nagle zniknął ten szarmancki uśmiech, on sam zrobił się mały i niepozorny. Na odchodnym tylko rzucił. – Czy mogę dać odpowiedź jutro.
- Oczywiście skarbie – rzuciła nonszalancko Marta.

To była najdłuższa i chyba najbardziej pijana noc w jego życiu. Co ja mam zrobić? A może to tylko zwykły szantaż, jeszcze jedna próba sprawdzenia mnie? Jeśli przyjmę warunki Marty już nigdy nie będę mógł spojrzeć w lustro. Jeśli nie, zostanę wylany na zbity pysk. Wściekał się, przeklinał, płakał. A może powinienem zdobyć się na odwagę i zgłosić się do prokuratury. Co mam robić, jak się zachować, jaką zapłacić cenę.
A ty jak byś postąpił(a) na miejscu Michała? Co powinien zrobić?

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA