Na miejscu Sylwii i Łukasza

na jej miejscu
Altruizm nawet wobec rodziny, to rzadkie zjawisko, jak więc pogodzić zależności i niechęci rodzinne, gdy chodzi o nadrzędne dobro, jakim jest czyjeś zdrowie...
/ 29.08.2008 16:46
na jej miejscu
Od dziesięciu lat są małżeństwem i trzeba przyznać, że tworzą niezwykle udany związek. Znają się osiemnaście lat. Zakochali się w sobie, gdy Sylwia była w pierwszej, a Łukasz w trzeciej klasie liceum. Gdy dziewięć lat temu zaczęli budować swój własny dom, wymyślili, że zamieszkają w nim: mama Sylwii i babcia Łukasza. Babcia po śmierci męża została sama gdzieś na krańcach północno-zachodniej Polski. Zaczęli ją namawiać na przyjazd do Polski centralnej, aby nareszcie mogła być bliżej rodziny. To nie było łatwe zadanie, bo starsza pani należy do osób wyjątkowo upartych. Łukasz jednak liczył, że znajdzie wsparcie w swojej mamie, która wprawdzie nie darzyła Sylwii sympatią, ale była wyjątkowo wygodna i specjalnie się nie przejmowała siedemdziesięcioczteroletnią matką. Obowiązkiem opieki obarczała nieustannie znajomych z młodości. Na przeprowadzkę nie chciała się jednak zgodzić. I wcale nie ze względu na Sylwię, ale siebie. Mieszka zbyt blisko swoich dzieci i chyba obawiała się, że będzie musiała bardziej zająć się matką. No, bo co powiedziałyby przyjaciółki, gdyby dotarła do nich wiadomość, że obowiązki córki przejęła nielubiana synowa.

Po latach podchodów Sylwii i Łukaszowi udało się zwabić babcię do siebie. Na razie na dwa tygodnie, taką wersję przedstawili oczywiście babci. Po kilku dniach zaczęły się kłopoty. Adrenalina przestała działać i babcia z minuty na minutę stawała się coraz słabsza. Zaczęły się wizyty u lekarzy, wysłuchiwanie przykrych uwag na temat stanu zdrowia babci, szpital i powolne wyciąganie babci z wielu chorób. Lekarze dość szybko zauważyli, że o starszą panią troszczą się jej wnuki i zaczęli ich wspomagać. Każda wizyta w gabinecie kończyła się zdaniem. – Ale pani ma świadomość, że nie wolno jej samej mieszkać.

Mama Łukasza początkowo zachowywała się spokojnie. Długo jednak nie wytrzymała i już po trzech miesiącach zaczęła się wtrącać. A to bez sensu jest kupowanie babci abonamentu w prywatnej przychodni, że należałoby znaleźć lekarza rodzinnego w miejscowości, w której mieszkają...
Sylwia z Łukaszem dzielnie znosili wszystkie uwagi. W końcu i im puściły nerwy. Gdy któregoś dnia matka znowu wypowiedziała się na temat prowadzenia babci przez lekarza, Łukasz nie wytrzymał.
- Twoja matka ma ponad osiemdziesiąt lat. Nigdy nie byłaś z nią u audiologa, nie kontrolowałaś jej wzroku i zaniedbałaś operację nogi. Czy mam jeszcze wymieniać dalsze schorzenia babci.
- Co mi chcesz powiedzieć, że nie dbałam o własną matkę.
- Nie tylko nie dbałaś, ale się chyba jej wstydziłaś. A ona chowała twoje dzieci do siódmego roku życia, opiekowała się nami w każde wakacje i tuliła nas do snu, gdy ciebie nie było. Czy babcia była kiedyś na wczasach z tobą? Czy zaproponowałaś jej wspólne święta u siebie w domu?
- Przecież jeździliśmy na święta do niej.
- Oczywiście na gotowe. I dlatego pozwól, że to ja i Sylwia przejmiemy opiekę nad babcią. Teraz już możemy sobie na to pozwolić. Wygrzebaliśmy się z kłopotów finansowych, dzieci podrosły, możemy swój wolny czas poświęcić babci. I chyba robimy to nieźle, skoro udało nam się sprawić, że babcia już się uśmiecha, żartuje, zaczęła jeść i nawet ćwiczy chore ręce i nogi.
- Ale chyba nie odmówisz mi odwiedzania matki.
- Nie. Jeśli to będzie takie odwiedzanie jak odwiedzanie wnuczek, to specjalnie nas nie zmęczysz.
- Ty w ogóle nie jesteś rodzinny.
- Ależ jestem, ale nie pozwolę marnować tego, co razem z Sylwią wypracowaliśmy. Miałaś sporo możliwości, by się wykazać. Teraz musisz popracować na nowa szansę.
Łukasz czuł się po tej rozmowie podle. Wiedział jednak, że musiał to wszystko powiedzieć. Dla dobra domu, ich wspólnego domu.
Wieczorem zatelefonowała matka.
- Przemyślałam wszystko. Nie będę przyjeżdżać tam, gdzie mnie nie chcą.
- I to też już słyszeliśmy, nieraz. Wymyśl coś oryginalnego, to może mnie zaskoczysz. Dobranoc.

Noc oczywiście mięli z głowy. Długo zastanawiali się, jak postąpić. Z jednej strony mieli dość fochów nieprzyzwyczajonej do sprzeciwu matki, z drugiej nie mieli ochoty na zerwanie kontaktów. Przecież dziewczynki powinny kontaktować się ze swoją babcią. I tak już ostatnio mówią na nią ciocia. Przegadali do rana, ale nie znaleźli mądrego rozwiązania.
A ty jak uważasz? Czy Sylwia z Łukaszem powinni się odezwać pierwsi do matki, czy poczekać na jej reakcję. A może powinni jeszcze raz porozmawiać. Poradź.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA