Na miejscu Justyny

na jej miejscu, na miejscu Justyny
Mężczyzna do życia, czy do dekoracji? Czy wspólne marzenia na pewno zawsze są wspólne...
/ 25.07.2008 14:03
na jej miejscu, na miejscu Justyny
Mężczyzną w tym związku była Justyna. Ona więcej zarabiała, a w domu była hydraulikiem, elektrykiem, ślusarzem. Justyna najlepiej radziła sobie w urzędach, wiedziała, kiedy i gdzie są wyprzedaże, potrafiła załatwić najtrudniejszą sprawę. Była głową, szyją... omnibusem.

Ludwik pełnił funkcję dekoracyjną. Owszem pracował jako redaktor w prestiżowym wydawnictwie, ale pieniądze, które przynosił do domu, ledwie starczały na opłaty. W domu robił niewiele. Owszem, od wielkiego dzwonu i tylko dla gości potrafił coś smakowitego przygotować, ale żeby tak na co dzień, to już nie wchodziło w rachubę. Ludwiczek uwielbiał, gdy się go chwaliło w towarzystwie, cmokało z zachwytu, gdy na przykład zaparzył kawę z whisky lub koniakiem, ułożył pięknie serwetki, dopasował kwiaty do zastawy.

Justynie nie starczało już czasu i siły na cmokanie, więc nieustannie raniła swego supermana, nie doceniała jego wielkiego poświęcenia.
- Czy ty jesteś normalna – zastanawiały się koleżanki. – Przecież to leń i wałkoń. To duże dziecko, którym trzeba się opiekować, ale na pewno nie można na nim polegać.
- I co z tego? Ale jest w stosunku do mnie lojalny. Wolę mieć ciamajdę niż awanturnika i pijaka.
- Po prostu, byle tylko był. A co ty zrobisz biedaczko, gdy pojawi się dziecko, kto zarobi na utrzymanie rodziny?
- Wtedy będę się martwić. Na razie cieszę się, że mam do kogo buzię otworzyć, pogadać na wiele tematów. Ten facet ma sporo do powiedzenia.

Każda rozmowa z przyjaciółmi przebiegała podobnie, a życie toczyło się według scenariusza Ludwika.
Któregoś razu Justyna wróciła do domu w wyjątkowym humorze.
- Dostałam sporą premię. Czy nie sądzisz, że powinniśmy nareszcie kupić samochód. Spróbuję wziąć pożyczkę w banku, dołożymy i kupimy jakieś przyzwoite auto. Może japończyka, to solidna robota.
- Pewnie masz rację. Będziemy mogli nareszcie gdzieś wyjechać. Ja tak nie lubię pociągów i autobusów. Tłum mnie męczy.
- Pora także – dodała Justyna – pomyśleć o dziecku, i zalegalizowaniu związku.
- Bo co, bo bez papierka dziecko będzie nieładne?
- Nie pleć bzdur, chodzi o rodziców, będzie im przyjemniej.
To zdanie Justyna powiedziała już do siebie, bo Ludwika rozmowa wyraźnie zmęczyła, więc wyszedł z pokoju.

Nie minął tydzień, a Justyna przyszła do domu z pieniędzmi.
- Następna pożyczka to zamiana mieszkania. Jutro lub pojutrze pojedziemy do serwisu obejrzeć samochody. Musimy się spieszyć, bo nie chcę, żeby tyle pieniędzy leżało w domu. Poza tym umówiłam się z rodzicami, że wpadniemy do nich z niespodzianką. Na razie kładę całą gotówkę w bieliźniarce.
Ludwik był podekscytowany. Cały wieczór zastanawiał się nad marką i kolorem samochodu. Sprawdzał w internecie adresy serwisów, porównywał ceny.
Nazajutrz to on wrócił do domu później.
- Mam dla ciebie niespodziankę – wołał od progu.
Usiadł w fotelu i wyciągnął z aktówki dwa bilety podróżne do Nowej Zelandii. Spojrzał na Justynę i powiedział. – Całe życie marzyłem o tej podróży. Jakie to szczęście, że udało mi się to marzenie zrealizować.
- A skąd miałeś pieniądze? Przecież mogłeś mi dołożyć do samochodu. Niepotrzebnie brałam pożyczkę.
- No przecież leżały w bieliźniarce. Pomyślałem, że samochód może jeszcze poczekać.
Nie uwierzyła. Podeszła do szafki, zajrzała do środka. Koperta była pusta.
- Jutro zwrócisz te bilety.
- O nie, kochana, za długo na to czekałem. Mnie samochód nie jest potrzebny. Jeśli uważasz, że tobie się przyda, możesz przecież wziąć jeszcze jedną pożyczkę. Masz tak wysokie zarobki, że dostaniesz ją bez problemu.

Patrzyła na niego jak otępiała. Nie wierzyła, nie chciała uwierzyć. Przecież ten facet z niej kpi. A ona wierzyła w jego lojalność. Spojrzała jeszcze raz na Ludwika i powiedziała.
- Jeśli jutro nie otrzymam tych pieniędzy, z nami koniec.
Jutra nie było. Ludwik spakował walizkę i wyszedł z domu. Na odchodnym rzucił w stronę Justyny: - Znudziło mi się granie roli słodkiego Ludwiczka. To jest moje życie i zrobię z nim, co zechcę. Albo się do tego dostosujesz, albo żegnaj.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nagle straciła do niego zaufanie. Teraz karty były w jej ręku. Musi tę partię mądrze rozegrać. Ale jak? Przejść do porządku dziennego, czy kategorycznie zażądać zwrotu pieniędzy? A może jest inne wyjście?


Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA