Antonina mimo swej wrodzone łagodności była bardzo stanowcza wobec Roberta, niejednokrotnie dochodziło do sytuacji, kiedy musiał maszerować przez miasto w poszukiwaniu autobusu nocnego tuż po ostrej wymianie zdań z Tosią. Ten osobliwy związek trwał już prawie rok, ona nie pytała o jego przeszłość, a on nie zwierzał się na tyle, by zostały odkryte wszystkie karty.
Pewnego dnia Tosia bardzo poważnie potraktowała rozmowę z Robertem, chcąc go nakłonić do pewnych deklaracji wobec niej, zwłaszcza, że ona za chwilkę kończyła studia i chciała uporządkować swoje studenckie życie. Tego wieczoru doszło do najpoważniejszej rozmowy w historii ich całego związku, Robert wyszedł przed północą jak zawsze i... słuch po nim wszelki zaginął. Antonina dzwoniła, szukała go, wypytywała wszystkich wspólnych znajomych. Kamień w wodę. Robert przepadł.
Tosi pękło serce. Płakała, szalała z rozpaczy, co się stało, jak to możliwe, że nikt nic nie wie, a może nie chcą powiedzieć?
Minęły dwa miesiące od tej sytuacji, miesiące, których Antonina nie pamięta. Nie wie, co robiła, nie wie, jak żyła, jak w ogóle przeżyła ten czas. Po dwóch miesiącach otrząsnęła się trochę i zaczęła nawet uśmiechać, pogodziła się z tym, że już raczej nie zobaczy w swym życiu Roberta. Nawet przestała go szukać...
Minęło pół roku, Antonina wróciła do świata żywych. Wychodziła ze znajomymi, zdobyła pierwszą pracę, co prawda wykonywała najprostsze czynności w firmie, ale to właśnie oznaczało dla niej małą stabilizację.
W tym czasie również poznała w pracy Karola. To on pomagał jej zagłębiać się w tajniki zależności w hierarchii firmy. I tak zaczęli się spotykać, Tosia leczyła zranioną duszę, a Karol starał się być dla niej wszystkim, czego potrzebowała i oczekiwała od mężczyzny.
Pewnego jednak dnia, gdy zadowolona wracała z popołudniowych zakupów obładowana nowymi ubraniami, na stacji metra dostrzegła Roberta. Siedział sam na ławce, gdy i on ją zobaczył poczuła panikę w jego zachowaniu, mimo to podeszła. Idąc do niego gorączkowo myślała, ile to razy wyobrażała sobie to spotkanie, co mu powie, jak wykrzyczy cały swój ból.
Robert wstał, wziął ją w ramiona i wyszeptał:
- Tęskniłem, kocham cię, pozwól mi wrócić...
On jej też nie był obojętny, serce biło jak dzwonem, w sercu kotłowały się uczucia, a w głowie tysiące myśli.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!