Na miejscu Doris...

na miejscu doris, na jej miejscu
Upór to ważna cecha w życiu dorosłym, ale nim młody człowiek staje się dorosły i rozumie swój upór, to jest upartym dzieckiem. Jak sobie z tym radzić? Czy nie radzić wcale, tylko przetrwać i rozumieć?
/ 24.02.2009 08:34
na miejscu doris, na jej miejscu
Przez całe dzieciństwo i lata szkolne Doris była niespokojnym duchem. Mieli z nią problemy (często wydumane) nauczyciele, nie radzili sobie z nią rodzice. A przecież dziewczyna nic złego nie robiła. Zadawała tylko kłopotliwe pytania. Dziś, gdy jest kobietą blisko trzydziestoletnią, ma podobne problemy ze swoją siedmioletnią Zuzanną. Mała to istny żywioł. Podobnie jak kiedyś jej mama sprawia problemy dorosłym. Doris to rozumie, stara się z córką rozmawiać, staje w jej obronie, gdy dorośli narzekają. – Genu nie wydłubiesz – powtarza żartem. I walczy na wszystkich frontach.
Ostatnio jednak nie może sobie poradzić z zaistniałą sytuacją, po prostu nie jest w stanie wyperswadować prowadzącemu lekcje religii księdzu, że na pytania dziecka należy odpowiadać, a wątpliwości rozwiewać. Uwagami w dzienniczku niczego się nie da załatwić. Informacja, że dziecko zadaje głupie pytania do niczego dobrego nie zaprowadzi.

Kilka tygodni temu pierwszaki miały lekcję religii w sali biologicznej. W pewnej chwili Zuzia zapytała:
- Proszę mi powiedzieć, jaki jest stosunek księdza do teorii ewolucji.
Prowadzący zajęcia zsiniał ze złości.
– Co za kretyńskie pytanie – wyrzucił z siebie. - Człowiek pochodzi od Boga i to powinnaś na całe życie zapamiętać. Jesteś katoliczką i jakieś głupawe teorie nie powinny cię interesować.
Przy okazji wpisał stosowną uwagę do dzienniczka. Ta uwaga wyjątkowo zdenerwowała Doris. Przed kolejną lekcją czekała na korytarzu.
- Będziemy musieli porozmawiać.
- Ale o czym?
- O tej uwadze i całej wypowiedzi księdza. Obelgami niczego ksiądz nie załatwi. Kościół już dawno stara się ten problem wyjaśnić. I robi to mądrze. Powinien ksiądz więcej czytać, może przyniosłoby to lepsze skutki wychowawcze.

Niestety, nie udało się jej przekonać katechety. Tylko namieszała, narozrabiała i nic nie osiągnęła. Zuzia stała się jeszcze bardziej dociekliwa, a nawet niegrzeczna, a ksiądz całkowicie bezradny i coraz bardziej w stosunku do małej złośliwy.
Gdy na kolejnej lekcji zapytał o to, co dzieci wiedzą o pierwszej komunii, Zuzanna z błyskiem w oczach powiedziała:
- Ja nic nie wiem, ale do komunii się nie wybieram i dlatego nie chcę się dowiedzieć.
- A to dlaczego moja panno?
- Bo nie odpowiada mi to przebieranie się w białą suknię i paradowanie w niej przez cały tydzień po komunii. To głupi pomysł.

Uwagę opatrzoną specjalnym komentarzem oczywiście napisał. Przy okazji sprawił, że dziewczynka kategorycznie odmówiła chodzenia na dalsze lekcje.
- Nie będę – krzyczała – wygłupiać się i wysłuchiwać tych bzdur o duchach na cmentarzach, nie będę się bawić na lekcji w jakieś głupie wojny.
- O jakich wojnach ty mówisz?
- Mamo, on wymyśla dla nas jakieś zabawy w wojnę. Są dobrzy i źli, i ci źli zawsze muszą przegrać, a ci dobrzy wygrywają, bo się modlą.
Doris była przerażona. Teraz naprawdę nie wiedziała jak się zachować i jak zareagować na kategoryczną odmowę córki chodzenia na lekcje.
Nic też nie dała rodzinna narada z mężem, rodzicami, teściami, małą Zuzią. Córka obstawała przy swoim i żadne argumenty do niej nie trafiały. Uparcie powtarzała, że więcej na religię nie pójdzie, bo ksiądz źle się zachowuje, jest niesprawiedliwy i czepia się jej przy byle okazji.

To był naprawdę poważny problem. Córka była za mała, aby podejmować samodzielnie tak trudne decyzje, a ona nie wiedziała, jak ją przekonać. Na pewno nie wolno jej niczego kazać. To przyniesie tylko odwrotny skutek.
- Może powinnam jeszcze raz porozmawiać z księdzem? A może należy porozmawiać z dyrektorką szkoły? Może powinnam się wybrać do parafii albo do kurii? Co mam robić? A jeśli jeszcze bardziej zaszkodzę swojemu dziecku? Przeniesienie małej do innej szkoły też będzie głupim pomysłem. Ona lubi swoje koleżanki, lubi wychowawczynię, dobrze się w szkole czuje. Nie wiem, po raz pierwszy jestem zwyczajnie bezradna.


Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA