Na miejscu Oliwii...

na miejscu oliwii
Czy warto się upierać przy zajęciu, które obecnie nie daje nam przychodów? Czy może warto się przekwalifikować, chociaż na jakiś czas?
/ 26.01.2009 08:38
na miejscu oliwii
Oliwka była chowana na wielką panią. Matka wypruwała sobie żyły, ojciec tyrał po godzinach. Ona miała wszystko, bo jej rodzice uważali, że na tym właśnie polega społeczny awans. Oni ledwie dotarli do matury, ona musiała skończyć studia, i tarzać się w luksusie. Wszystko toczyło się po myśli rodziców i po trosze ich córki. Oliwia nawet wspomagała rodziców. Świetnie się uczyła w szkole, świetnie na studiach, wspaniale zaczęło się toczyć jej życie zawodowe. Czyli wszystko zgodnie z planem. Gorzej było z życiem prywatnym, bo gdzieś na piątym roku wpakowała się w romans bez przyszłości z mężczyzną sporo starszym i dzieciatym, ale i tak wierzyła, że kiedyś i pod jej drzwiami zjawi się rycerz na białym koniu. No, może niekoniecznie rycerz, ale jakiś nadziany facet, który obsypie ją złotem i morzem pieniędzy. Na wielkim uczuciu specjalnie jej nie zależało. Nie będzie musiała pracować, ale będzie mogła z dobrodziejstw tego świata korzystać. A jeśli to się nie uda, to przecież w odwodzie będzie miała dobry zawód i zawsze niezawodnych rodziców.
Los wprawdzie dawał jej od czasu do czasu widome znaki, że życie wcale nie jest takie cukierkowe, ale Oliwka swoje wiedziała. No bo jak nazwać to, że nagle rodzice się pochorowali i poszli na wcześniejsze emerytury. To musiało być ostrzeżenie.

W drugiej połowie ubiegłego roku Oliwka dostała wymówienie.
- Pani Oliwio – tłumaczył szef. – Recesja biegnie do nas w tempie sprinterskim. Musimy zacząć robić oszczędności. Nie mogę zwolnić ludzi z produkcji, ale mogę zaoszczędzić na moich marketingowcach i PR-owcach. To były najbardziej rozrośnięte agendy firmy. A tak przy okazji, radziłbym się przekwalifikować. Bo dla ludzi z pani branży idą ciężkie czasy.
- Czy ma Pan dla mnie jakąś propozycję?
- Nie, ale będę myślał.
Zawsze się tak pewnie mówi, gdy zwalnia się pracownika – pomyślała Oliwia – ale podziękowała za wsparcie i radę. Nie mogła przecież palić za sobą mostów. Może jeszcze zjawi się kiedyś u swojego byłego szefa i poprosi o pomoc.

Przez pierwszy tydzień zbierała myśli i opracowywała strategię działania. Nie szło jej najlepiej, bo nie bardzo wiedziała, gdzie uderzyć. Owszem, znajomi ze studiów obiecywali, że dadzą znać, gdy czegoś się dowiedzą, ale nie bardzo na ich pomoc liczyła. Przecież oni lada dzień mogą być w podobnej sytuacji.
Rozsyłała cv i listy motywacyjne, dzwoniła, pukała, prosiła. Któregoś dnia usłyszała, że jej zawód nie nadaje się na kryzys. Przyjdzie pani, gdy wrócą lepsze czasy.
Było coraz gorzej. Kończyły się pieniądze i nie było żadnych widoków na znalezienie jakiejkolwiek pracy. Któregoś dnia zadzwoniła koleżanka.
- Mam dla ciebie propozycję. Moja znajoma ma firmę sprzątającą, bardzo dobrze jej się wiedzie. Może mogłabyś się u niej na jakiś czas schronić.
- To znaczy w jakim charakterze.
- Co ty z choinki się urwałaś. Przecież nie damy do towarzystwa. Weźmiesz dwa trzy mieszkania i będziesz żyć jak królowa. Jak ktoś ma dobrą robotę gotów jest sporo zapłacić, żeby nie zajmować się domem. Ta moja znajoma jest nawet gotowa znaleźć ci wejście do tych domów i nie brać od ciebie żadnych pieniędzy. Będziesz pracować na własny rachunek.
- Ty chyba nie wiesz, co mówisz. Ja nie po to się tyle lat uczyłam, żeby teraz myć cudze kible.
- Ale chyba nie aż tak solidnie, bo słownictwo masz raczej nizinne. Zrobisz, co zechcesz, ja gdybym się znalazła w twojej sytuacji nie zastanawiałabym się ani sekundy. Z tego też można rozkręcić biznes.

Oliwia była oburzona. Nie mogła pojąć, jak ktoś, kogo ona darzyła sympatią, śmiał jej zaproponować taką pracę. Natychmiast poskarżyła się rodzicom. Mama też była oburzona. Ojciec tylko pokiwał głową i zapytał. – A nie przeszkadzało ci, gdy my braliśmy każdą pracę, abyś ty mogła się uczyć. Nie myślałaś o tym, że nie wszystko nam odpowiadało. I co ty u diabła widzisz takiego upokarzającego w tym sprzątaniu.
- Na was też nie mogę liczyć – krzyknęła Oliwia i wybiegła z rodzinnego domu.
Była wściekła na cały świat. Na rząd, prezydenta, rodzinę, swoją uczelnię, a przede wszystkim na koleżankę, że zaproponowała jej taką pracę. Nie miała żalu tylko do siebie. Była przecież ofiarą. Mimo to zaczęła się zastanawiać, co robić. Zadzwonić do koleżanki i poprosić o kontakt z tą znajomą, czy czekać na lepsze czasy. Tylko kiedy one nadejdą, bo jak do tej pory nie dostała ani jednej oferty pracy. Sama zresztą też niewiele zrobiła, by pomyśleć o przekwalifikowaniu.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA