Na miejscu Kai...

na miejscu kai
Czy zakochanie może przesłonić lojalność? Czy kobieta powinna tracić głowę w miejscu pracy?
/ 06.02.2009 14:42
na miejscu kai
Kaja wreszcie założyła swoją wymarzoną szkołę językową. Zależało jej nie tylko na poziomie, ale i miłej atmosferze. Lektorów więc dobierała starannie. Chciała, aby zawodowo byli bardzo sprawni, i aby umieli się dogadać z uczniami. To miała być pod każdym względem nowoczesna szkoła. Małe grupy, nowoczesne pomoce, dobre książki.
Powoli tworzył się zespół. Mała, ale silna grupa. Kaja nie przewidziała jednak, że chętnych do nauki będzie więcej niż przypuszczała. Po roku należało się rozejrzeć za dodatkowymi nauczycielami. Rozmawiała z wieloma kandydatami, ale najbardziej jej przypadła do gustu Pola. Była wprawdzie młoda, skończyła dopiero dwadzieścia dwa lata, ale miała w sobie to coś, czego brakowało wielu doświadczonym pedagogom.

Kaja postawiła więc na Polę. Wysłała ją na dodatkowe kursy, poświęciła wiele godzin na szkolenie, uczyła cierpliwie nowych technik nauczania. Wszystko na własny koszt. Młoda, bo tak ją w szkole nazywali, chłonęła wiedzę niczym gąbka. Zaczęła też powoli obrastać w piórka, na szczęście nie pawie. Po dwóch latach pracy Kaja dała jej maleńką zaawansowaną grupę – dwie panie i jeden pan. Pan był przystojny, dobrze sytuowany, a przede wszystkim do wzięcia. Pola oszalała. Zaczęła się nagle zachowywać jak nieopierzona nastolatka. Przewracała oczami, gadała głupstwa, zaczęła się puszyć. A przede wszystkim przestała chodzić na zajęcia, zrezygnowała z kursów metodycznych. Ona już wszystko wiedziała. Najgorsze, że podkreślała to na każdym kroku.
– Zakochała się – tłumaczyła sobie Kaja. – Mam nadzieję, że nie będzie tego pokazywać na lekcjach.

Myliła się jednak sądząc, że Pola zacznie myśleć racjonalnie. Z tygodnia na tydzień było coraz gorzej. Na swoim blogu zwierzała się z uczuć do swego ucznia, opowiadała też o szkole. A to, że ludziom, którzy mają pieniądze, wydaje się, że posiedli wszystkie rozumy, to znów, że ona jest ponad i jeśli tacy dorobkiewicze chcą, to ona będzie udawać pieska i skakać przed nimi na tylnych łapkach...
Jeden z kolegów zapytał Kaję, czy czytała blog Poli.
– Tam jest dużo filozoficznych stwierdzeń, rzucił od niechcenia. Przemyślanych i bardzo dorosłych.
- Przestań się na niej wyżywać. To bardzo wartościowa dziewczyna. Ma teraz trochę kłopotów, ale na pewno sobie poradzi.
- A ty w dalszym ciągu Stasia Bzowska. To prawda, że wymagasz, ale też bardzo dobrze płacisz. Ludzie walą do szkoły oknami i drzwiami, ale ty jeszcze się niczego nie dorobiłaś.
- Najpierw muszę zainwestować. Zarobek tez kiedyś przyjdzie.

Mimo to zajrzała do zwierzeń Poli. Zrobiło się jej przykro, bo młoda dama jej nie oszczędzała. Była bezwzględna i niesprawiedliwa.
Pola tymczasem pracowała coraz gorzej. Myliła się, plotła bzdury, popisywała się znajomością języka... i cały czas strzelała oczami do pana do wzięcia.
To go do tego stopnia wkurzyło, że poprosił Kaję o zmianę lektora.
- Nie mogę chodzić do niej na lekcje. To niedojrzała idiotka.
- To nie jest eleganckie. Do tej pory był pan zadowolony. Ale ma pan prawo do zmiany lektora. Szkoda tylko, że moim kosztem. Mam tylko prośbę. Proszę o tym powiedzieć lektorce.
- Zrobię to jeszcze dzisiaj.

Po pracy Kaja spotkała Polę w sali. Stała przy oknie i płakała.
- Czy coś się stało?
- Nic, tylko człowiek tak się przyzwyczaja do ludzi, a oni odchodzą.
- A kto odszedł?
- No jak to, nie wie pani. A tak nam się razem wspaniale pracowało.
- Nie ma co rozpaczać. Uczniowie przychodzą i odchodzą. Taki już los nauczyciela.
Pola zaczęła pracować jeszcze gorzej. Gdy Kaja zaproponowała jej pomoc, młoda bardzo się oburzyła.
Przychodzili natomiast kolejni uczniowie z prośba o zmianę lektora. Kaja była bezradna. Poprosiła swoją podwładną na poważną rozmowę.
- Podnosiłam pani nieustannie pensję, płaciłam za kursy, poświęcałam dużo czasu, miałam nadzieję, że wyrośnie pani na supernauczyciela. Zawiodłam się.
- Tu nie chodzi o zawód, pani na pewno przeczytała mój blog i szlag panią trafił. Nie odbierze mi pani prawa do oceny innych ludzi. Proszę się nie mścić.

Kaja była w szoku. Powinna podjąć szybką decyzję. Pomyliła się. Z tej mąki – stwierdziła filozoficznie – to ja tortu nie upiekę, co najwyżej jakieś marne placki. A na tym mi nie zależy. Musimy się rozstać. Nie wiem tylko czy natychmiast, czy po skończeniu semestru. Było jej naprawdę przykro, ale decyzji zmienić nie chciała. Zwyczajnie nie mogła, to byłoby wyjątkowo niepedagogiczne posunięcie.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA