Na miejscu Moniki

na miejscu moniki
Wreszcie znalazła to, o czym od dawna marzyła. Właściwie to nie ona znalazła, ale ja znaleziono. Brzmi lepiej, prawda?
/ 11.07.2008 15:55
na miejscu moniki
Odkrył ją łowca talentów i zaprosił na rozmowę. Monika pędziła na spotkanie z szybkością ekspresu, oczywiście nie rodzimego. Ochłonęła dopiero przed wejściem. Nie mogła przecież pokazać jak bardzo jej na tej pracy zależy. Na razie nie było mowy o konkretach, o czym od początku wiedziała. Rozmówca określił, o co chodzi pracodawcy, i oczywiście czego oczekuje od kandydata, powiedział także, że wysokość pensji na tym stanowisku waha się od...do. Wymagania były duże. Znajomość trzech języków, w tym rosyjskiego, biegłość w posługiwaniu się określonymi programami, dyspozycyjność...

Wydawało się jej, że okropnie tego dużo, ale mimo to na rozmowę w firmie zdecydowała się prawie natychmiast.
- Każdy z warunków – mówiła – można przecież negocjować. Jeśli człowiek ceni siebie, to cenią i jego. W końcu mam być prawą ręką szefa, kimś w rodzaju szefa doradców, a doradca to nie jest zwykła posada.
Na pierwsze spotkanie nie szła już tak spięta. Wiedziała, na czym stoi, znała w przybliżeniu warunki pracy, a także ewentualne zarobki. Była przygotowana na dyskusję, polemikę... Monika umiała bronić swoich racji, więc nie obawiała się tej rozmowy.
Wszystko przebiegało zgodnie z przewidywaniami. No, może poza jednym. Nie bardzo mogła się wygadać. Chyba jednak się spodobała, bo szefowa kadr zaprosiła ją na rozmowę z przyszłym pracodawcą i bezpośrednim przełożonym.
- Na pewno się państwo dogadacie – powiedziała na pożegnanie. – Jest pani kompetentna, a w dodatku bardzo efektowna.

To ostatnie zdanie nie bardzo się jej spodobało, ale jakoś przełknęła uwagę kadrowej. Nawet uśmiechnęła się do siebie i pomyślała, że kobiety są jednak okrutnie zazdrosne i za bardzo jędzowate.
Szef był wyjątkowo szarmancki. Gdy weszła do jego gabinetu, wstał, podał na powitanie rękę, uśmiechnął się. Przy okazji zmierzył Monikę od stóp do głów i powiedział:
- Ależ pani ma gust.
- Mam nadzieję, że i moje kompetencje zrobią na panu równie mocne wrażenie.
Nie odpowiedział. Przez chwilę wydawało się jej, że nie spodobała mu się taka odpowiedź. Oczekiwał chyba typowo kobiecej reakcji. Czegoś w rodzaju "to dla mnie zaszczyt". A tu taka niespodzianka.
- Trudno - pomyślała Monika – najwyżej mnie nie przyjmie.
Zaszył się w fotelu i nie patrząc w jej stronę, zaczął mówić.
- To duża firma. Jesteśmy obecni na rynkach Wschodu i Zachodu. Sporo jeździmy po świecie, przyjmujemy także wielu zagranicznych kontrahentów. Nie poruszam się nigdzie bez mojego zespołu. Nie kryję, że jest to zespół żeński. Z kobietami lepiej się dogaduję. Szukam kogoś, kto nad tym wszystkim zapanuje, ogarnie to, a nawet pokieruje pracami zespołu. Moje asystentki naprawdę ciężko pracują i trzeba im tę pracę lepiej zorganizować. No wie pani. Te wyjazdy, spotkania z VIP-ami, kolacje, koktajle, no i oczywiście normalna praca.
- Rozumiem, ale co ja miałabym robić tu na miejscu?
- To samo. Przecież my też przyjmujemy gości. Trzeba o nich zadbać.
- Czyli o pracy od do nie ma co marzyć.
- Nie chcę być złośliwy, ale od do pracuje się na poczcie, a nie w wielkiej firmie. A już tak całkiem poważnie. Bywają dni, gdy nic się nie dzieje.
- Wobec tego przejdźmy do spraw finansowych. Mam nadzieję, że wysoko pan prezes wyceni moja dyspozycyjność.

Rzucił sumę, zawiesił głos, a po chwili powiedział:
- Oczywiście to nie wszystko. Do pensji dochodzą premie uznaniowe, prezenty, upominki od gości. Myślę, że się dogadamy.
- Proszę mi dać kilka dni do namysłu.
- Musi się pani spieszyć, bo w kolejce czeka jeszcze kilka osób.
Trzymała fason do końca. Dopiero gdy znalazła się na zewnątrz biurowca, usiadła na ławeczce i siarczyście zaklęła.
- Co oni sobie wyobrażają – powiedziała do siebie. – Kim właściwie miałabym tam być? Szefową doradców, czy bajzelmamą?
Nie wiedziała tak do końca, jaką podjąć decyzję. – A może powinnam spróbować? Może nie będzie tak źle? Naprawdę nie wiem, co zrobić.
A ty jak sądzisz? Czy Monika powinna się na te prace zdecydować. Czy raczej zatelefonować i podziękować?

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA